We wtorek potwierdziło się to, o czym informowaliśmy jako pierwsi już dwa tygodnie temu. Bogdanka nie zamierza wycofywać się ze wspierania jedynego ekstraklasowego klubu z naszego regionu. Podpisana została nowa umowa sponsorska pomiędzy Górnikiem Łęczna a kopalnią, co – wydawać by się mogło – rozwiązuje wszystkie problemy finansowe zielono-czarnych na najbliższych dwanaście miesięcy. Ale nie do końca tak jest.
Mieliśmy komunikaty i deklaracje o byciu z klubem na dobre i na złe, o odpowiedzialności społecznej, o tym, że decyzja o dalszym wspieraniu klubu była naturalna. To wszystko się zgadza. Problem polega na tym, że Lubelski Węgiel Bogdanka SA nadal będzie wspierał Górnika Łęczna, ale niższą kwotą niż dotychczas (według naszych niepotwierdzonych informacji trzy i pół miliona złotych zamiast pięciu).
Z jednej strony pozwoli to klubowi na przetrwanie, z drugiej – zmusi do zaciśnięcia pasa i szukania oszczędności. A przecież już w poprzednim sezonie Górnik dysponował jednym z najniższych budżetów w całej ekstraklasie. Ma też dwa miliony deficytu. To głównie zaległości względem zawodników i sztabu szkoleniowego. Deklaracja ich spłaty była jednym z warunków otrzymania licencji nadzorowanej.
Policzmy więc na spokojnie. W minionym sezonie budżet Górnika kształtował się na poziomie 10 mln. Powstały 2 mln deficytu, więc wydano 12. W tym roku budżet będzie wynosił ok. 8,5 mln, jeśli odejmiemy od tego 2 mln na spłatę zaległości, zostaje 6,5 mln zł.
Czy za takie pieniądze można zbudować zespół na ekstraklasę? W praktyce to niewykonalne. Nawet jeśli, to będzie tani zespół, oparty na niedrogich zawodnikach – bez Tomislava Bozicia i Tomasza Nowaka, którzy choć pod względem sportowym dawali radę, finansowo staliby się zbyt dużym obciążeniem – w Łęcznej będą potrzebowali więcej pieniędzy. Dlatego rozpoczęło się ich poszukiwanie w przyśpieszonym trybie.
Sonda: Czy Górnik Łęczna powinien rozgrywać swoje mecze Ekstraklasy na Arenie Lublin?
Pierwszy, w obecnej sytuacji całkiem logiczny krok, to współpraca z miastem Lublin. Prezydent Krzysztof Żuk już dawno deklarował, że chętnie widziałby Górnika na Arenie Lublin. Władze klubu nie chciały pójść na to rozwiązanie, mając na uwadze przede wszystkim relacje z kibicami, którzy zdecydowanie sprzeciwiają się wyprowadzce ze stadionu przy al. Jana Pawła II w Łęcznej, ale w obecnej sytuacji nie bardzo mają wybór.
Według naszych informacji zielono-czarni będą rozgrywali swoje mecze w Lublinie. Nie wiadomo jeszcze, czy wszystkie, czy tylko te z najbardziej atrakcyjnymi przeciwnikami, ale z pewnością będą. Dla kibiców utożsamiających się z Górnikiem to koniec świata. Ale podchodząc do tematu zdroworozsądkowo, pomysł ma też swoje dobre strony.
Granie na większym stadionie, w większym mieście, przed większą publicznością powinno ułatwić poszukiwanie nowych sponsorów. Górnik mógłby też liczyć na wsparcie Lublina. Możliwości jest wiele – od zasilenia klubowego budżetu z puli środków na promocję, aż po udostępnienie stadionu na preferencyjnych warunkach, pozwalające zwiększyć przychody z dnia meczowego.
W obecnej sytuacji finansowej Górnika to pomoc nie do pogardzenia. Bo same pieniądze z Bogdanki, po obcięciu wsparcia, nie wystarczą do dalszego funkcjonowania klubu na poziomie ekstraklasy. Wybór jest prosty. Albo ustępstwa, albo powolna degradacja klubu. Szkoda byłoby zakopywać pod ziemią takie piękne górnicze tradycje i naszego jedynego ekstraligowca.