Taylor może mówić o olbrzymich pechu. Dopiero co wyleczyła kontuzję barku, a już doznała kolejnego urazu - pęknięcia kości śródstopia. - Czuję się w porządku, ale kontuzja stopy uniemożliwia mi grę. Myślę, że do regularnych występów wrócę dopiero po świętach - przyznaje podstawowa rozgrywająca lubelskiego klubu.
Na pozycji rozgrywającej próbowały zastępować ją Katarzyna Furdak, Monika Skrzecz, Katarzyna Trzeciak i Lejla Bejtić. Tej pierwszej nie ma już w zespole, Skrzecz jest kontuzjowana, a dwie ostatnie nie są gotowe, żeby prowadzić grę zespołu przez pełne 40 minut.
W tej sytuacji lubelski klub postanowił awaryjnie sięgnąć po Angel Robinson. 25-letnia rozgrywająca, radząca sobie również na pozycji numer dwa, w 2011 roku została wybrana w drugiej rundzie draftu WNBA przez New York Liberty. Następnie występowała w Europie: w Szwajcarii, Szwecji i Turcji. Do Lublina przyleciała w piątek, w sobotę rano wzięła udział w treningu rzutowym, ale w przegranym meczu ze Ślęzą Wrocław jeszcze nie zagrała.
- Chcemy dać jej kilka dni na spokojny trening i wkomponowanie do drużyny. Musimy zobaczyć, w jakiej jest formie fizycznej. Liczę, że w niedzielnym spotkaniu z Glucose ROW Rybnik będzie już gotowa do gry - powiedział Krzysztof Szewczyk, szkoleniowiec lubelskiego zespołu.
Robinson podpisała z Pszczółką kontrakt do końca roku. Być może zostanie w Lublinie dłużej, ale będzie to uzależnione od jej dyspozycji oraz przebiegu rehabilitacji Taylor.
Amerykanka to już druga po Bejtić zawodniczka, która dołączyła do akademickiego klubu w trakcie sezonu. Zdaniem trenera Szewczyka dodatkowe obciążenie budżetu nie spowoduje problemów finansowych klubu. - Gdyby nie było nas na nią stać, nie podpisalibyśmy kontraktu - ucina spekulacje szkoleniowiec.