Pokolenie dzisiejszych 30- i 40-latków doskonale pamięta, kiedy w weekendy zasiadało się przed ekranami telewizorów i oglądało popisy Michaela Jordana, Scottie Pippena czy Charlesa Barkley’a. Wówczas najlepsza koszykówka zza Wielkiej Wody była dostępna bardzo powszechnie, a poczynania gwiazd Chicago Bulls czy Phoenix Suns można było śledzić na antenie publicznej telewizji. Później ci młodzi ludzie brali piłkę i wychodzili na podwórko, aby naśladować swoich idoli.
Najlepsi mieli szczęście i trafiali do klubów, gdzie mogli cieszyć się basketem kilka razy w tygodniu. Kluby nie miały wówczas problemów z naborem, chociaż warunki do treningów były trudne. Szkolne szatnie, zimne sale gimnastyczne czy podróże starymi busami: to rzeczywistość lat 80-tych czy 90-tych.
Boiskowe przyjaźnie
Miejsce w profesjonalnej koszykówce znaleźli tylko nieliczni. Paweł Hołota, Jacek Olejniczak, Dominik Derwisz czy Wojciech Szawarski to najbardziej znane przykłady.