W niedzielę akademiczki trzeci raz z rzędu zagrają w hali rywalek. Tym razem odwiedzą Bydgoszcz. Mecz z tamtejszym Artego zaplanowano na godz. 17
Rywalki prowadzą w tabeli Energa Basket Ligi. Mogą się obecnie pochwalić bilansem: 15 zwycięstw i tylko trzech porażek. Na dziesięć spotkań u siebie podopieczne Tomasza Herkta wygrały osiem. A to oznacza, że z liderem można wygrać. Ostatnio tej sztuki w grudniu dokonała Ślęza Wrocław.
Artego w 2018 roku imponuje jednak formą. Z sześciu występów ekipa z Bydgoszczy pięć rozstrzygnęła jednak na swoją korzyść. Sposób na lidera znalazło jedynie CCC Polkowice, które triumfowało u siebie 81:71. W ramach środowej serii gier Jennifer O'Neill i jej koleżanki łatwo poradziły sobie w Poznaniu z tamtejszym Enea AZS wygrywając ostatecznie 68:48. Dużo trudniejszą przeprawę mają za sobą Pszczółki. Koszykarki Wojciecha Szawarskiego męczyły się w Sosnowcu z tamtejszym Zagłębiem. W samej końcówce lublinianki trafiały jednak ważne rzuty, a sukces dwoma rzutami wolnymi przypieczętowała Uju Ugoka. I ostatecznie mimo słabszej postawy udało się zgarnąć dwa „oczka” po wygranej 75:73.
– Wiedzieliśmy, że w Sosnowcu będzie ciężko. Uważam, że gospodynie jeszcze nie raz sprawią niespodziankę u siebie. Mówiłem dziewczynom, że musimy zapomnieć o ważnym zwycięstwie w Gorzowie. Tamten mecz chyba jednak tkwił nam jeszcze w głowach, bo myśleliśmy, że wygramy w środę na chodzonego, ale tak się nie da. Nie ma nic za darmo. Na szczęście w końcówce dziewczyny się zmobilizowały, do końca wierzyły w wygraną. Wpadło kilka ważnych rzutów i cieszymy się z dwóch bardzo ważnych punktów – oceniał trener Wojciech Szawarski.
Akademiczki wygrały swoje trzy ostatnie spotkania, ale o przedłużenie dobrej passy łatwo nie będzie. Zwłaszcza, że w pierwszym starciu z Artego w hali MOSiR to przyjezdne triumfowały 73:58. Zresztą, już do przerwy miały w zapasie 14 punktów. Nie ma też co ukrywać, że ekipa z Lublina może odczuwać ostatnie wojaże po Polsce.