David Dedek w lubelskim klubie pracuje od blisko trzech tygodni. Słoweniec poznał już zespół, więc można spodziewać się kilku zmian.
Najbardziej pilnym transferem jest pozyskanie rozgrywającego. Na giełdzie przewijały się nazwiska Roberta Skibniewskiego, Krzysztofa Szubargi czy Norberta Kulona. Dwóch pierwszych na pewno nie przyjdzie – „Skiba” podpisał już umowę z King Szczecin, a Szubarga przynajmniej na razie nie zamierza się ruszać z Gdyni, gdzie gra w miejscowym Asseco.
Pozyskanie klasowego rozgrywającego jest jednak niezwykle istotne, zwłaszcza w obliczu kontuzji Jana Grzelińskiego. 22-latek walczy z urazem ścięgna podeszwowego, a uraz okazał się poważniejszy, niż przypuszczano. – Nie ma go, ale trzeba działać dalej. Nikogo nie interesuje, jakie mamy problemy – mówi David Dedek.
Wobec kontuzji Grzelińskiego za rozegranie odpowiedzialni są Doug Wiggins i Nick Kellogg. Obaj jednak do końca nie spełniają oczekiwań słoweńskiego szkoleniowca.
– Kellogg to typowa dwójka i powinien grać na tej pozycji. Musi jednak rozgrywać, co sprawia, że mamy problemy w ataku. Doug z kolei stara się, jak potrafi. On ma jednak pewien problem. Kiedy opada z sił, spada u niego również poziom koncentracji i pojawiają się proste straty – wyjaśnia Dedek. Jego słowa potwierdzają statystyki. Wiggins średnio w meczu gubi blisko cztery piłki w meczu. Pod tym względem jest na drugim miejscu w całej lidze – wyprzedza go tylko Brandon Brown z Siarki Tarnobrzeg.
Widać również, że wraz z przyjściem Dedka osłabła pozycja Grzegorza Małeckiego. Doświadczony obrońca u Andreja Żakelja regularnie wychodził w pierwszej piątce. U Dedka gra bardzo mało – w sobotę na parkiecie spędził jedynie trzy minuty.
Jest jednak grupa zawodników, którzy mocno skorzystali na zmianie trenera. Jednym z nich jest Bartosz Ciechociński. 25-letni skrzydłowy ciężką pracą przekonuje do siebie szkoleniowca, który z każdym meczem daje mu więcej minut na parkiecie. W konfrontacji z mistrzem Polski popularny „Ciecho” wyszedł nawet w pierwszej piątce i spisał się całkiem nieźle. Ciechociński przeprowadził kilka przebojowych akcji, a także nieźle radził sobie w defensywie.
Innym graczem, który odżył za kadencji Dedka, jest Paweł Kowalski. Kapitan TBV Startu może nie gra zbyt dużo, ale wchodzi w istotnych momentach. 33-latek jako jedyny gracz TBV Startu ma dodatni wskaźnik +/– Pokazuje on, jak funkcjonuje zespół, kiedy dany gracz jest na parkiecie. Kiedy „Kowal” przebywa na boisku, zespół zazwyczaj zyskuje przewagę nad rywalami. W sobotę Kowalski znowu zaprezentował solidną defensywę, ale również dołożył swoją cegiełkę w ataku.
Trzeba pamiętać, że niedługo do drużyny dołączy jeszcze kontuzjowany od początku sezonu Mateusz Dziemba. 24-latek na razie ćwiczy z bardzo małymi obciążeniami, ale nie jest wykluczone, że w końcówce stycznia zobaczymy go już na parkiecie.