Po czternastu kolejkach lublinianki plasują się na dziewiątym miejscu w ligowej tabeli, mając w perspektywie zaległe spotkanie z ostatnim Chematem Konin. Do ósmej pozycji, gwarantującej start w play-off, tracą już jednak dwa punkty.
– Szanujemy rywalki i na pewno ich nie zlekceważymy, ale nie wyobrażam sobie innego scenariusza niż nasze zwycięstwo. W tym meczu interesują nas wyłącznie dwa punkty. Jeżeli chcemy liczyć się w walce o play-off takie mecze musimy wygrywać – mówi Krzysztof Szewczyk, szkoleniowiec Pszczółki AZS UMCS.
W najbliższym spotkaniu będzie mógł skorzystać już najprawdopodobniej z nowej zawodniczki. To Olivia Tomiałowicz, która przeniosła się do Lublina z MKK Siedlce. 24-latka, mogąca występować jako niska skrzydłowa lub rzucająca, w tym sezonie zagrała dotychczas w 13 meczach, w których notowała na 18 minut notowała średnio 4.7 pkt oraz 2.4 zbiórki.
Jej pozyskanie związane jest z odejściem Hanny Luburgh. Amerykanka, która miała być pierwszą strzelbą akademickiego zespołu miała przebłyski talentu, ale nie spełniła pokładanych w niej nadziei. Po tym, jak do gry po kontuzji powróciła Dara Taylor, miała niewielkie szanse na występy ze względu na przepis umożliwiający zgłoszenie do spotkania tylko trzech zawodniczek z poza Unii Europejskiej. A w Pszczółce są jeszcze mające wyższe notowania Angel Robinson i Asya Bussie.
Luburgh nie pojechała z zespołem na ostatnie spotkanie do Polkowic, a na początku tygodnia poprosiła o zawieszenie kontraktu. – Hanna jest bardzo ambitną zawodniczką. Nie satysfakcjonowało jej bycie poza składem. Musieliśmy to uszanować – przekonuje Szewczyk.
21-latka wróciła już do Stanów Zjednoczonych. Jej kontrakt nie został jednak rozwiązany i jeżeli nie uda jej się znaleźć nowego klubu, może jeszcze w tym sezonie zagrać w Pszczółce AZS UMCS.