Pszczółka AZS UMCS Lublin dzisiaj o godz. 18 zmierzy się na własnym parkiecie z Basketem Konin
– Trochę mało tego czasu, tym bardziej po spotkaniu pełnym walki, które zakończyło się dogrywką. Niektóre dziewczyny były po tym meczu mocno poobijane, nie wszystkie zdążyły dojść do siebie, ale mam nadzieję, że będą gotowe do gry – mówi Aneta Kotnis, podkoszowa Pszczółki AZS UMCS.
Kapitan zespołu na myśli przede wszystkim Darę Taylor i Angel Robinson. Obie Amerykanki dość mocno ucierpiały w starciach z rywalkami z Gdyni i na tę chwilę ciężko powiedzieć, czy będą gotowe do gry dziś wieczorem.
Akademiczki znajdują się pod presją. W rozgrywanym na własnym parkiecie starciu z ostatnią ekipą rozgrywek wszyscy wymagają od nich sukcesu.
– Na pewno jakieś lekkie poddenerwowanie jest. Zdajemy sobie sprawę z dużej wagi tego spotkania, a jednocześnie kompletnie nie znamy tego zespołu, a to przecież nie ta sama ekipa, która w poprzedniej rundzie przegrała wszystkie mecze. One mocno się wzmocniły – zauważa Kotnis.
Zimą klub z Konina zasiliły cztery koszykarki. Amerykanki Renee Taylor i Gloria Brown, Litwinka Inesa Visgaudaite oraz Czarnogórka Ana Baletić.
O tym, że Basket to dziś znacznie mocniejsza ekipa niż jeszcze kilka tygodni temu, w ostatni weekend zdążyło przekonać się już Artego Bydgoszcz, które musiało mocno się namęczyć, żeby odnieść zwycięstwo. Lublinianki dziś także muszą zagrać na sto procent swoich możliwości.
– Musimy się mocno skoncentrować. Zwycięstwo z pewnością nie przyjdzie nam łatwo. Nie możemy powielić błędów, jakie zdarzały nam się w ostatnich meczach. Chodzi przede wszystkim o wyeliminowanie strat, szczególnie w pojedynkach jeden na jeden. Musimy zacząć też trafiać łatwe punkty, bo to nasz kolejny mankament – kończy kapitan Pszczółki.