Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
ROZMOWA Z Krzysztofem Lipeckim, byłym piłkarzem Motoru
• Wytrwał pan w Motorze tylko jedną rundę. Do kogo należała inicjatywa rozwiązania kontraktu?
- Raczej do mnie, chociaż aby przerwać współpracę musiałem porozumieć się z zarządem. Doszliśmy do wspólnych wniosków i sprawa została polubownie zamknięta.
• Klub zalega zawodnikom z wypłatami. Chce pan odzyskać wszystkie pieniądze?
- W tej sprawie także doszliśmy do porozumienia. Z części zrezygnuję, na pozostałą kwotę poczekam, z czasem powinna być uregulowana. Szczegółów jednak nie mogę zdradzić.
• Kłopoty organizacyjne Motoru miały największy wpływ na decyzję skrócenia pobytu w Lublinie?
- Nie chcę uchodzić za człowieka, który kilka razy kopnął piłkę i wszystkie niepowodzenia chce tłumaczyć poważną sytuacją klubu. Organizacja oczywiście pozostawia wiele do życzenia, ale to nie jedyny powód. W tej chwili postanowiłem pójść w innym kierunku, uporządkować pewne sprawy osobiste, a to wymaga powrotu do Krakowa.
• Jednym z planów jest obrona pracy doktorskiej?
- Ten projekt także chciałbym wreszcie zrealizować.
• Pojawiły się informacje, że zasili pan kadrę Kolejarza Stróże...
- Wieści o moim przejściu do Kolejarza są przedwczesne. Nie było żadnej konkretnej rozmowy na ten temat. Sprawa jest otwarta.
• Trener Ryszard Kuźma długo czekał na pańskie przejście do Motoru. Szkoleniowiec i kibice spodziewali się dużego wzmocnienia linii środkowej i chyba wielu nie było usatysfakcjonowanych pańską grą. Krytyczne oceny są krzywdzące?
- Każdy, kto ogląda mecz czuje się trenerem. Tak już jest i nie potrafię tego zmienić. Tak samo trudno mi ocenić własne poczynania. Myślę, że rzeczywiście stać mnie na więcej. Gdyby zespół uzyskał lepsze wyniki, strzelił więcej bramek, ocena byłaby inna, nawet przy takim samym stylu gry. Ale jesteśmy na przedostatnim miejscu w tabeli, zdobyliśmy najmniej goli i ciężko bronić swoich racji. Dodam, że na początku miałem więcej defensywnych zadań.
• Czas pokazał, że zespół potrzebuje ofensywnych piłkarzy, kreujących grę...
- Kiedy występowałem w Górniku Wieliczka, miałem na koncie kilka goli. Zdaję sobie sprawę, że w niższej lidze było o nie łatwiej, ale nawet teraz mogłem częściej trafiać do siatki. Niestety, skończyło się na jednej bramce. Szkoda, że nie mogłem bardziej pomóc drużynie. Może gdybym został dłużej, pokazałbym się z lepszej strony. Wiem, że oczekiwania działaczy były większe, ale zawodnicy także spodziewali się innych warunków do pracy. Rozczarowani są po obu stronach.
