Lublinianka w dwóch ostatnich meczach wzbogaciła swoje konto tylko o jeden punkt. W sobotę podopieczni Marka Sadowskiego na Arenie Lublin zmierzą się z silną Stalą Rzeszów. Pierwszy gwizdek zaplanowano na godz. 14
Stal to aktualny wicelider tabeli w grupie lubelsko-podkarpackiej. Rzeszowianie od ośmiu kolejek nie zaznali goryczy porażki. Ostatni raz nie wywalczyli ani jednego „oczka” pod koniec sierpnia, kiedy przegrali z Motorem 0:1. Później zanotowali cztery wygrane i cztery remisy.
– Stal to na pewno rywal z górnej półki. Ma to jednak także swoje dobre strony. Na pewno nie trzeba będzie chłopaków dodatkowo mobilizować na to spotkanie – przekonuje popularny „Sadek”. Wyjaśnia także, że jego piłkarze wcale nie stoją na straconej pozycji. – Doceniamy klasę rywala. Szanujemy Stal, ale się jej nie boimy. Już nie raz pokazaliśmy w tym sezonie, że także potrafimy grać w piłkę. Ostatnio w Jarosławiu nie przełożyło się to na wynik, ale to my prowadziliśmy grę.
Na szczęście przed ważnym pojedynkiem trener Sadowski nie ma większych kłopotów kadrowych. Wyleczył się nawet Jakub Pułka, którego w ostatnich tygodniach bardzo brakowało w ofensywie. Być może nie wystąpi jeszcze od początku, ale w trakcie spotkania powinien być do dyspozycji szkoleniowca. Poza tym na treningach świetnie spisuje się Kewin Okoń i niewykluczone, że i on dostanie wreszcie szansę debiutu w III lidze. Młody napastnik bardzo dobrze wypadł niedawno w pucharowym starciu z GLKS Głusk. Zdobył w nich dwa gole.
– Jestem naprawdę pozytywnie zaskoczony postawą Okonia. Dobrze wygląda na zajęciach. Mateusz Majewski zostawia na boisku mnóstwo zdrowia i dlatego raczej nie da rady biegać w takim tempie przez 90 minut. Nie wykluczam, że właśnie Kewin może pojawić się na murawie w jego zastępstwie. Myślę, że naprawdę jest już gotowy, żeby pomóc drużynie i zadebiutować na poziomie trzeciej ligi – wyjaśnia szkoleniowiec Lublinianki.
W tej sytuacji występ z głowy ma w zasadzie jedynie Kamil Witkowski. „Witek” długo narzekał na uraz i w końcu musiał się poddać zabiegowi. A to oznacza, że rundę jesienną ma juz z głowy. W tej sytuacji cieszy przełamanie Majewskiego, który długo czekał na swojego gola po powrocie na Wieniawę. Teraz strzelał już w dwóch spotkaniach z rzędu. Wszyscy liczą, że w sobotę podtrzyma dobrą passę.
Co ciekawe Erwin Sobiech i spółka w obecnych rozgrywkach wygrali tylko dwa razy przed własną publicznością w sześciu próbach. Przydałoby się poprawić ten bilans w sobotę, bo przewaga ekipy z Lublina nad strefą spadkową wynosi obecnie tylko trzy punkty.