ROZMOWA Z Łukaszem Maćcem, bokserem Paco Lublin
- W sobotę przegrał pan z Hugo Centeno Jr. Jak oceni pan ten pojedynek?
- Nie walczyłem najgorzej, ale rywal był zbyt silny fizycznie. Udało mu się zrobić odpowiednią wagę, ale później szybko przybrał na niej. Dzięki temu w czasie walki był o 5-6 kilogramów cięższy niż podczas ważenia. Od połowy pojedynku Centeno nie pozwalał mi na walkę w półdystansie, a to był mój pomysł na pokonanie go. Trzymał mnie na dystansie i konsekwentnie punktował. Nie pomógł mi również fakt, że ten pojedynek był przekładany. Przygotowania przedłużały się w nieskończoność, przez co ciężko było przygotować szczyt formy na właściwy moment.
- W trzeciej rundzie Centeno jednak na chwilę się zachwiał. Czy czuł pan, że może go znokautować?
- Była taka chwila, ale moją ofensywę przerwał gong kończący rundę. To pozwoliło mu się zregenerować.
- Czy pan był w opałach w którejś z rund?
- Nie, bo mnóstwo ciosów wyłapywałem na rękawice. Centeno bił bardzo mocno i nawet ciosy, które lądowały na gardzie sprawiały, że je lekko odczuwałem. W żadnym momencie nie byłem jednak zagrożony.
- Warto było walczyć z rywalem z wyższej kategorii wagowej?
- Warto. Zdobyłem sporo doświadczenia, a także nieco podreperowałem swoje konto. Myślę, że ta walka nie wyglądała najgorzej, więc liczę, że zdobyłem dzięki niej nieco kibiców.
- Co teraz przed panem?
- Wakacje. Jeszcze nie wiem gdzie polecimy z rodziną, ale będzie to najprawdopodobniej jakaś wyspa. Nie będę w tym czasie myślał o boksie, tylko będę chciał się zupełnie zresetować.
- Co potem?
- Kolejna walka. Nie znam jeszcze terminu i rywala, ale wiem, że wrócę do swojej kategorii wagowej. Walka z Hugo Centeno Jr. była jedynym skokiem do innej wagi.
- Gdzie ona się odbędzie?
- Chcemy, żeby odbyła się ponownie w USA.