ROZMOWA Z Nevenem Hrupcem, nowym trenerem MKS Selgros Lublin
- Dlaczego zdecydował się pan akurat na Lublin? Pewnie pojawiły się oferty z innych klubów...
– To prawda, ale tak do końca nie potrafię wyjaśnić mojej decyzji. Mam po prostu dobre przeczucia, co do Lublina. Na pewno czeka mnie trudne zadanie, ale w Rumunii także nie było łatwo. MKS Selgros ma wspaniałą historię i mam do niego duży szacunek. Zarówno ja, jak i działacze mamy jednak duże ambicje. Chcemy wrócić do Ligi Mistrzyń i grać na wysokim poziomie.
- Przejąć drużynę w obcym kraju i to w trakcie rozgrywek, nie będzie łatwo...
– Zdaję sobie z tego sprawę. Pierwszy raz wchodzę do zespołu w trakcie sezonu. Kadra jest już ukształtowana, nie ma też zbyt wiele czasu, żeby spokojnie popracować. Normalnie przed rozgrywkami są dwa lub trzy miesiące, żeby się przygotować. Teraz musimy działać sprytnie. Nie ma co ukrywać, że będziemy polegać na pracy, którą zespół wykonał z Sabiną Włodek. Druga sprawa, to fakt, że mój przyjazd do Polski nie ma wpływu tylko na mnie. Jestem ojcem trójki dzieci, które mają szkołę. Rodzina na razie nie mogła przyjechać ze mną.
- Jakie stawia pan sobie cele na ten sezon?
– Musimy zostać mistrzem Polski. Chcę także, żebyśmy pokazali się z dobrej strony w rozgrywkach Pucharu EHF. Po tym może pomyślimy o zmianach w zespole i będziemy w stanie wrócić do Ligi Mistrzyń. Podoba mi się miasto i klub i zrobię wszystko, żeby wszyscy byli zadowoleni.
- Pamięta pan jeszcze ten słynny mecz Montex – Podravka, który odbył się w Lublinie, w 2001 roku. Pojawił się pan wtedy w Polsce jako drugi trener...
– Oczywiście, że pamiętam. Jak mógłbym o tym zapomnieć. To były dla mnie początki, jeżeli chodzi o karierę trenera. Z zespołu juniorek po raz pierwszy miałem okazję pracować z seniorkami. Oczywiście nie jestem zbyt szczęśliwy, bo przegraliśmy tamto spotkanie. Z drugiej jednak strony to było bardzo ciekawe doświadczenie, które miało duży wpływ na moją późniejszą karierę. Może nawet ukształtowało mnie jako trenera. Wracam do Lublina po kilkunastu latach i wierzę, że naprawdę możemy zbudować tutaj coś specjalnego.
- Na konferencji prasowej powiedział pan, że zabiera się za naukę języka polskiego. To będzie kolejne trudne zadanie...
– Zdaję sobie z tego sprawę, ale i tak uważam, że będzie dużo łatwiej niż z nauką rumuńskiego. Kiedy tam pojechałem nie potrafiłem powiedzieć po rumuńsku ani jednego słowa. Po 1,5 roku rozumiałem już jednak bardzo dużo i mogłem normalnie się porozumiewać. Mam zamiar uczyć się polskiego każdego dnia. Nie chodzi tylko o to, że ja tego chcę. To jest konieczne z szacunku do ludzi, którzy tutaj pracują, do całego zespołu i miasta.