Dobrze, że to ostatnia kolejka, bo kilka drużyn jedzie już na oparach. W sobotę (godz. 13) dwa takie zespoły zmierzą się w Radzyniu Podlaskim, czyli: tamtejsze Orlęta i Stal Kraśnik
Powiedzieć, że w rundzie jesiennej gospodarze mieli pecha do kontuzji, to nic nie powiedzieć. Robert Nowacki był już szóstym zawodnikiem, który doznał poważnego urazu i musiał przejść operację. W poprzedniej serii gier, jeszcze przed przerwą boisko musiał opuścić Bartosz Ciborowski i na pewno nie pojawi się na murawie w sobotę. – Bartek nie może uczestniczyć w treningach, ma problem z barkiem i pewnie będzie musiał odpocząć kilka tygodni. Na szczęście w tym przypadku obejdzie się bez kolejnej operacji – wyjaśnia Rafał Borysiuk, trener biało-zielonych.
„Borys” w weekend nie będzie mógł liczyć także na podstawowego stopera – Radosława Kursę, który będzie pauzował za kartki. – Znamy się dobrze z Jarkiem Pacholarzem i parę tygodni temu żartowaliśmy, że jak tak dalej pójdzie, to w ostatniej kolejce zagramy juniorami – śmieje się szkoleniowiec Orląt. – I wychodzi na to, że może się tak zdarzyć. Na szczęście u nas wracają: Michał Panufnik i Karol Rycaj. Jedni wypadają, więc szansę dostają inni i jakoś trzeba sobie radzić. U nas zabraknie dwóch ważnych graczy i tak samo będzie w Stali, więc siły będą wyrównane – dodaje.
Chyba jednak większe braki będą w ekipie z Kraśnika. Wykluczony jest występ najlepszego strzelca Rafała Króla. Popularny „Królik” nie dokończył spotkania z Wiślanami Jaśkowice, z powodu kontuzji kolana. – Rafał na pewno nie zagra w Radzyniu. Czekamy na wiadomość, jak poważna będzie jego kontuzja. Na dniach powinien przejść dokładne badania i zobaczymy – mówi Jarosław Pacholarz, trener Stali. – Niestety, przed ostatnim meczem nie dostaliśmy zbyt dobrych wieści, bo wypada nam także Damian Pietroń. A to oznacza, że mamy mały problem w obronie. Mam już pomysł, jak go rozwiązać, ale to na pewno będzie eksperyment – wyjaśnia szkoleniowiec.
Niebiesko-żółci nie wygrali już od trzech kolejek, a taka zła passa w tej rundzie jeszcze im się nie przydarzyła. Ostatnio nie szło im nawet u siebie, bo w dwóch takich meczach dopisali do swojego konta zaledwie jeden punkt. Na dodatek Orlęta to jedna z czterech drużyn w grupie czwartej, która jeszcze nie przegrała u siebie. – Wiadomo, że każda passa kiedyś musi się skończyć. My koncentrujemy się jednak na tym, żeby zagrać dobry mecz. Będziemy w pełni zmobilizowani i liczymy, że uda się pozytywnym akcentem zakończyć 2018 rok – dodaje trener Pacholarz.