Nie mieli najmniejszych problemów z wygraniem meczu ligowego numer 32 piłkarze Tomasovii. W sobotę rozbili Włodawiankę aż 7:0. I to na boisku rywali. Efekt? Jeżeli w ostatniej kolejce pokonają u siebie z Lutnię Piszczac, to zakończą sezon z dorobkiem… 100 punktów.
Pewnie kibice zastanawiali się jak ich pupile zareagują na pierwszą porażkę w sezonie. W końcu w środę niebiesko-biali musieli uznać wyższość trzecioligowej Chełmianki. Przegrali 1:2 i odpadli z Pucharu Polski. Wygląda jednak na to, że szybko zapomnieli o tamtym występie, bo w sobotę wystarczyło ciut ponad pół godziny, żeby było po herbacie.
Wynik w 14 minucie otworzył Patryk Słotwiński. Piłkę na swojej połowie stracił Przemysław Ilczuk, a Damian Szuta świetnie dograł do „Słotwy”, który uderzył po długim rogu, a przy okazji założył bramkarzowi „siatkę”. Kolejne minuty, to całkowita dominacja gości i trzy gole.
W 21 minucie Damian Szuta znowu idealnie zagrał wzdłuż bramki do Adriana Żurawskiego, który z najbliższej odległości podwyższył prowadzenie. A między 31, a 36 minutą dwa razy na listę strzelców wpisał się Patryk Dorosz. Najpierw z bliska popisał się skuteczną dobitką, a następnie wykończył kolejną, świetną akcję Damiana Szuty, który tym razem z łatwością poradził sobie z dwoma rywalami na lewym skrzydle. Tym samym 22-latek zaliczył w pierwszej połowie aż trzy asysty.
Dzięki temu już do przerwy podopieczni Pawła Babiarza prowadzili aż 4:0. W drugiej odsłonie wynik długo nie ulegał zmianie. W końcówce niebiesko-biali dobili jednak bezradnego przeciwnika. Gol numer pięć padł po wyrzucie z autu. Podanie w pole karne dostał Piotr Chudziutko. Jak na treningu podrzucił sobie piłkę nad jednym rywalem, a mimo asysty drugiego uderzył do siatki. Lepiej mógł się też zachować Daniel Polak, bo dostał strzał w krótki róg.
Niedługo później swoją bramkę zdobył Damian Szuta, który przejął piłkę tuż przed polem karnym, wpadł w szesnastkę i bez problemów podwyższył na 6:0. Ostre strzelanie we Włodawie tuż przed końcem regulaminowego czasu gry zakończył Rafał Kycko po sprytnym i precyzyjnym strzale zza szesnastki.
– Trzeba przyznać, że Włodawianka nie wystąpiła w najmocniejszym składzie, a dyspozycja rywali też nie była najlepsza. Wyglądało to tak, jakby wyszli na spotkanie za karę. Szczerze mówiąc nie musieliśmy wkładać zbyt wiele wysiłku w ten mecz. Może to jednak dobrze, że akurat teraz trafiły się takie zawody? Na pewno środowe spotkanie z Chełmianką kosztowało nas sporo sił. Było widać po niektórych chłopakach, że graliśmy ostatnio bardzo często. Cieszy jednak kolejna wygrana, fajnie, że znowu padło sporo goli. Został nam jeszcze jeden występ i na koniec ligi też będziemy chcieli wywalczyć trzy punkty. To spotkanie we Włodawie pokazało jednak słabość ligi. Porównując ten mecz do tego środowego to było niebo, a ziemia – ocenia Paweł Babiarz, trener ekipy z Tomaszowa Lubelskiego.
Włodawianka Włodawa – Tomasovia Tomaszów Lubelski 0:7 (0:4)
Bramki: Słotwiński (14), A. Żurawski (21), Dorosz (31, 36), Chodziutko (72), D. Szuta (77), Kycko (89).
Włodawianka: Paszkiewicz (46 Polak) – Czarnota, Naumiuk, Borcon, Nielipiuk (72 Walko), Kwiatkowski, Magdysz, Misiura, Ilczuk, Pacek (85 Kosowski), Panecki.
Tomasovia: Krawczyk – Pleskacz (46 Wawrzusiszyn), Chodziutko, Zozulia, Karólak, Skiba, Słotwiński (62 Smoła), Dorosz (62 Kycko), A. Żurawski (72 Czereczun), D. Szuta, J. Szuta (80 Lasota).
Sędziował: Jakub Bancerz (Lublin).