W niedzielę na ławce trenerskiej Polesia ponownie zadebiutował Grzegorz Białek. Ponownie, bo pracował w Kocku... 12 lat temu. Pierwszy mecz wypadł całkiem nieźle – udało się zremisować na wyjeździe z Kłosem Chełm 1:1
Beniaminek rozpoczął sezon od czterech porażek z rzędu. Po tej czwartej – u siebie z Ładą Biłgoraj 2:3 z pracy zrezygnował dotychczasowy szkoleniowiec Zbigniew Wójcik. W Tyszowcach awaryjnie drużynę poprowadzili: prezes klubu i trener trampkarzy. W ostatnim spotkaniu, przeciwko Kłosowi drużynę poprowadził już Grzegorz Białek.
– Szczerze mówiąc myślałem, żeby zrobić sobie dłuższą przerwę. Zaczynałem pracę jako trener właśnie w Kocku i z powodu sentymentu do tego klubu zgodziłem się pomóc w trudnej sytuacji – wyjaśnia były szkoleniowiec Lewartu i Lublinianki. I trzeba przyznać, że czeka go trudne zadanie. – Zdajemy sobie z tego sprawę, że nie będzie łatwo. Jesteśmy w połowie rundy, a przed nami sporo pracy. Dobrze, że chłopaki się podnieśli po serii porażek w Tyszowcach. To była ważna wygrana. Przeciwko Kłosowi też rozegrali całkiem dobre zawody. Przed pierwszym gwizdkiem remis bralibyśmy w ciemno, ale patrząc na przebieg spotkania mamy spory niedosyt. Naprawdę stworzyliśmy sobie sporo sytuacji pod bramką gospodarzy, ale zabrakło nam skuteczności – wyjaśnia trener Polesia.
Zanosi się na to, że w Kocku pojawią się jeszcze nowi piłkarze. W trakcie załatwiania są dwa transfery. Oczywiście, chodzi o zawodników, którzy nie mają obecnie klubu. W poprzednim tygodniu z zespołem ćwiczył Kacper Duduś. Przymierzany do zespołu jest także Piotr Waszczyński. Obaj w poprzednich rozgrywkach byli związani z Lublinianką. Ten pierwszy w lecie szukał klubu w III lidze, trenował także z Tomasovią, ale nadal jest „wolnym” graczem. – Rozmawiamy i mam nadzieję, że uda nam się dojść do porozumienia. Zarówno Kacper, jak i Piotrek bardzo by nam się przydali. Teraz można dokonywać aż pięciu zmian i rezerwowi mogą naprawdę zrobić różnicę – przekonuje opiekun beniaminka.
Polesie musi pracować przede wszystkim nad grą w obronie. W tym sezonie nie udało się jeszcze ani razu zagrać na zero z tyłu. Ekipa z Kocka straciła aż 15 goli, a gorszy pod tym względem jest jedynie ostatni w tabeli MKS Ryki, który dostał już 18 bramek. – Na pewno musimy lepiej zachowywać się przy stałych fragmentach gry. Zarówno w defensywie, jak i ofensywie. Do tej pory w ten sposób rywale wiele razy zdobywali gole. Cieszę się jednak, że praca szybko przyniosła efekt, bo my też przeciwko Kłosowi w ten sposób wpisaliśmy się na listę strzelców – mówi Grzegorz Białek.
A w najbliższej serii gier jego podopiecznych czeka mecz u siebie z Powiślakiem Końskowola. Drużyna Łukasza Gizy po średnim początku (punkt w dwóch meczach) wygrała cztery kolejne spotkania. – Będzie ciężko, ale wszędzie musimy szukać punktów – zapowiada szkoleniowiec.