Huczwa Tyszowce przebudziła się i oddaliła od strefy spadkowej, Olimpia Miączyn wciąż zamyka tabelę.
W związku z reorganizacją trzeciej ligi można spodziewać się lawiny spadków w niższych klasach rozgrywkowych. Ta nie ominie z pewnością także zamojskiej „okręgówki”. Ekip, które już teraz powinny drżeć o ligowy byt, nie brakuje.
Po 13 seriach gier w tabeli uwydatnił się dość jasny podział. Wygląda na to, że dziesięć pierwszych ekip będzie walczyło o jak najwyższe pozycje, a pozostałą szóstkę czeka mordercza walka o jedno lub dwa miejsca, które zagwarantują utrzymanie. W tym gronie są wszyscy trzej beniaminkowie. Zarówno Orkan Bełżec, jak i Granica Lubycza Królewska oraz Cosmos Józefów nie zdołały skompletować składów, którymi jak równy z równym mogłyby walczyć ze starymi wyjadaczami.
W gronie zagrożonych nie brakuje jednak także ekip, które od kilku dobrych lat grają na tym poziomie rozgrywkowym. Tabelę z zarówno sześcioma punktami na koncie zamyka Olimpia Miączyn. Tutaj wytłumaczeniem są problemy kadrowe. Trener Piotr Welcz już w poprzednim sezonie borykał się z tym kłopotem, a w tegorocznych rozgrywkach, po odejściu kilku zawodników, musi łatać dziury w składzie juniorami.
Podobny problem mają w Skierbieszowie, gdzie młody szkoleniowiec Łukasz Kierepka został rzucony na głęboką wodę. To jednak już nie ta Ostoja, która przez lata plasowała się w ligowej czołówce. W składzie zostało zaledwie kilku zawodników z tamtych czasów, a następcom brakuje umiejętności. Żółto-czerwonym nie pomagają też sędziowie.
– W ostatnim meczu w Krasnobrodzie powinniśmy dostać rzut karny, ale arbiter uznał inaczej. Zostaliśmy skrzywdzeni, bo mogliśmy zremisować. Zresztą sędziowie mylili się w obie strony. Tak słabego sędziowania nie widziałem jeszcze w „okręgówce” – przekonuje Kierepka.
W teoretycznie najlepszej sytuacji jest Włókniarz Frampol. 13 wywalczonych dotychczas punktów daje ekipie Mirosława Kubiny przynajmniej tymczasowy spokój. Żeby utrzymać się w rozgrywkach trzeba wygrywać jednak częściej niż raz na trzy mecze.
Jeszcze niedawno wydawało się, że walka o utrzymanie czeka też Huczwę Tyszowce. Podopieczni Jacka Iwanickiego w siedmiu pierwszych meczach wywalczyli zaledwie dwa punkty. Później przeszli jednak metamorfozę i w sześciu kolejnych spotkaniach wygrali pięć razy i raz zremisowali. – Kamień z serca. Wreszcie zaskoczyło – cieszy się kierownik zespołu Janusz Zarębski.