Ponad pół tysiąca kibiców Widzewa przyjechało w niedzielę do Łęcznej na mecz z Górnikiem. Weszli na stadion mimo że mieli zakaz, a łęczyński klub nie prowadził sprzedaży biletów na sektor gości. Wykrzykiwali "Futbol dla kibiców" i obelgi pod adresem PZPN nienadające się do cytowania. Nie popisali się też fani Górnika.
Wydarzenia związane z niedzielnym meczem nie mogły przejść bez echa. Dlatego jeszcze tego samego dnia na stronie internetowej klubu ukazał się komunikat.
– W związku z dużą frekwencją na meczu Górnik Łęczna – Widzew Łódź powstały utrudnienia przy kasach, za które serdecznie przepraszamy. Znaczna część kibiców zdecydowała się na zakup biletów tuż przed spotkaniem. Otworzyliśmy dla kibiców trzy kasy (1,5 godz. przed pierwszym gwizdkiem – red.), ale w obliczu obowiązujących od 1 sierpnia przepisów: wpisywanie imienia, nazwiska i numeru PESEL do bazy i na bilet, jak również sprawdzanie osób z zakazem znacznie spowolniło prace. Zarząd natychmiast podjął decyzję o uruchomieniu dodatkowej kasy na zewnątrz stadionu. To był pierwszy mecz rundy jesiennej z nowymi przepisami, a dodatkowo o podwyższonym ryzyku, dlatego biorąc pod uwagę nasze dzisiejsze doświadczenie, zostaną podjęte dodatkowe działania wspomagające bezproblemowe nabycie biletów, w tym usprawnienie sprzedaży internetowej, przedsprzedaż biletów – napisano.
Gigantyczne kolejki do kas i szturm na stadion
Ale można było uniknąć całego zamieszania, gdyby kasy zostały otworzone znacznie wcześniej, a punktów dystrybucji uruchomiono dużo więcej. Nie jeszcze jeden, tylko z dziesięć! Niestety nikt w porę o tym nie pomyślał. Stąd na stadionie i wokół niego zrobiło się bardzo nerwowo. Padło wiele ostrych i niepotrzebnych słów. W efekcie, już po rozpoczęciu meczu, od strony głównej ulicy wyłamano bramę, przez którą wszedł każdy kto chciał, również sympatycy z Łodzi, demonstracyjnie cieszący się po zdobyciu gola. Na szczęście nikt nie dał się sprowokować. – Piłka nożna dla kibiców – krzyknęli szalikowcy, w pełni poparci przez resztę publiczności.
Po drugiej stronie stadionu było równie ciekawie. Widzew do łęczyńskiego klubu przysłał oficjalne pismo, w którym poinformował, że nie organizuje przyjazdu swoich kibiców. Powodem rezygnacji była kara nałożona przez PZPN, mówiąca o zakazie wyjazdu łódzkich kibiców (jednak nawet na stronie widzewiak.pl nie potrafiono wyjaśnić czego konkretnie dotyczył).
Kibice Widzewa "wchodzą" na stadion Górnika Łęczna
Z tego względu Górnik nie zaplanował sprzedaży wejściówek dla przyjezdnych. Mimo to pod stadion przy Jana Pawła II przyjechało około 600 sympatyków gości i nie mogło to być żadnym zaskoczeniem. Bo nikt z tego nie robił tajemnicy. Kiedy zza ogrodzenia rozpoczął się doping, jeden z przedstawicieli Widzewa prosił o zgodę na wejście na sektor. Przyjezdni chcieli nawet stworzyć imienną listę. Jednak delegat PZPN pozostał niewzruszony.
Nikt nie chciał przeskoczyć przepisów, za to udało się przeskoczyć płot. Po kwadransie spotkania przyjezdni nie wytrzymali stania przed bramą stadionu i trybuna gości w końcu wypełniła się na czerwono. I dopiero wtedy, od 24 min, choć było już 0:1, zaczął się prawdziwy mecz. Z kibicami obu zespołów i dopingiem.