Wyjazdowym spotkaniem z Nielbą Wągrowiec piłkarze Azotów rozpoczną w sobotę piąty sezon w elicie polskiego szczypiorniaka.
Teoretycznie faworytem są podopieczni trenera Marka Motyczyńskiego. W okresie przygotowawczym obie ekipy grały ze sobą. Na turnieju w Kwidzynie Azoty pokonały Nielbę 26:22, natomiast na turnieju w Morągu nie doszło do zaplanowanej konfrontacji, z powodu niedyspozycji zdrowotnej kilku zawodników z Puław. Tym samym beniaminek otrzymał walkower i zwyciężył w turnieju, wyprzedzając Azoty. Po tym incydencie, działacze klubu z Wielkopolski, mieli sporo pretensji za niesportową postawę puławian.
Trener Motyczyński nie skorzysta z przechodzącego rehabilitację Michała Szyby i Sebastiana Płaczkowskiego. – Mam naderwane więzadła w stawie skokowym. Obecnie przechodzę rehabilitację, od poniedziałku chciałbym już zacząć normalnie trenować. Szkoda, że nie pojadę do Wągrowca, nie wyobrażam sobie byśmy stracili tam punkty. Ten zespół raczej nie powinien nas już niczym zaskoczyć – tłumaczy Płaczkowski.
By odnieść sukces piłkarze Azotów muszą zagrać o niebo lepiej, niż w ostatnim, przegranym sparingu ze Stalą Mielec. – Nie możemy być aż tak wolni, musimy wracać za kontrą, bo inaczej może to się źle skończyć – twierdzi trener Motyczyński.
– Nielba prezentuje podobny styl jak Stal. Pierwszy mecz zawsze jest wielką niewiadomą, tym bardziej z beniaminkiem. Najważniejsza będzie tutaj odporność psychiczna. Liczę, że moi zawodnicy, są już na tyle doświadczeni, że nie powinni mieć z tym problemów. – Wspomnienia zawsze odżywają – śmieje się trener Koziński. – Po raz pierwszy odżyły w Kwidzynie. Znamy klasę Azotów i szanujemy ich jako rywala. Dla nas, amatorskiego klubu, nawet jeden punkt, z każdym przeciwnikiem będzie na wagę złota.