Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
W ostatnim meczu kontrolnym Azoty Puławy uległy na swoim parkiecie spadkowiczowi z ekstraklasy Stali Mielec 35:38. Wynik tej rywalizacji nie był najważniejszy, niepokoić może jednak styl w jakim został osiągnięty. Kibice gospodarzy, zebrani w hali MOSiR, nie mieli powodu do zbytniego optymizmu na tydzień przed ligową inauguracją.
Jeśli mecz z mielczanami miał być zasłoną dymną prawdziwej formy podopiecznych trenera Marka Motyczyńskiego przed pierwszym meczem nowego sezonu z Nielbą Wągrowiec, to ten fortel udał się puławianom znakomicie. Za tydzień jednak żarty już się skończą i trzeba będzie walczyć o ligowe punkty, tym bardziej, że drużyna Azotów, o czym zapewniają sponsorzy i klubowi włodarze, ma mierzyć w rozgrywkach w medalowe lokaty.
Od pierwszej minuty widać było, że jest to tylko spotkanie towarzyskie. Oba zespoły przykładały zbyt mało wagi do gry obronnej, idąc na wymianę ciosów. Gole sypały się niczym z rogu obfitości. Zaskakujący był sposób bardzo szybkiego tracenia bramek przez miejscowych. Mielczanie przeprowadzali piorunujące kontry lub też błyskawicznie wznawiali grę ze środka po stracie bramki. – Tych kontr na naszej połowie było zdecydowanie za dużo, popełniliśmy wiele błędów, które musimy wyeliminować przed ligą. W żadnym wypadku nie było żadnej zasłony przed Nielbą – twierdzi Marcin Kurowski.
– Widać było, że Azoty nie były wystarczająco skupione na meczu z nami. My zagraliśmy nowocześnie, szybkimi kontrami. Naszym celem jest powrót do ekstraklasy – mówi Ryszard Skutnik, trener Stali. – Nie jestem zadowolony z gry mojej drużyny. Próbowaliśmy różnych wariantów ataku, obrony. Boisko pokazało, że byliśmy wolniejsi od przeciwnika, straciliśmy bardzo dużo bramek. Nie za bardzo wychodził nam też atak pozycyjny, byliśmy mało skuteczni. Z drugiej strony zauważmy, że Stal rozegrała bardzo dobre zawody – ocenił szkoleniowiec Azotów Marek Motyczyński.
Od pierwszej minuty widać było, że jest to tylko spotkanie towarzyskie. Oba zespoły przykładały zbyt mało wagi do gry obronnej, idąc na wymianę ciosów. Gole sypały się niczym z rogu obfitości. Zaskakujący był sposób bardzo szybkiego tracenia bramek przez miejscowych. Mielczanie przeprowadzali piorunujące kontry lub też błyskawicznie wznawiali grę ze środka po stracie bramki. – Tych kontr na naszej połowie było zdecydowanie za dużo, popełniliśmy wiele błędów, które musimy wyeliminować przed ligą. W żadnym wypadku nie było żadnej zasłony przed Nielbą – twierdzi Marcin Kurowski.
– Widać było, że Azoty nie były wystarczająco skupione na meczu z nami. My zagraliśmy nowocześnie, szybkimi kontrami. Naszym celem jest powrót do ekstraklasy – mówi Ryszard Skutnik, trener Stali. – Nie jestem zadowolony z gry mojej drużyny. Próbowaliśmy różnych wariantów ataku, obrony. Boisko pokazało, że byliśmy wolniejsi od przeciwnika, straciliśmy bardzo dużo bramek. Nie za bardzo wychodził nam też atak pozycyjny, byliśmy mało skuteczni. Z drugiej strony zauważmy, że Stal rozegrała bardzo dobre zawody – ocenił szkoleniowiec Azotów Marek Motyczyński.
Azoty Puławy – Stal Mielec 35:38 (19:23)
Azoty: Stęczniewski, Wyszomirski – Zydroń 8, Zinczuk 7, Afanasjew 6, Lasoń 4, Sieczka 4, Kurowski 2, Sieczkowski 2, Siemionow 1, Kus 1, Witkowski. Kary: 8 minut.
Stal: Jarosz, Lipka – Sobut 10, Janyst 8, Basiak 6, Babicz 5, Wilk 3, Kubisztal 3, Najuch 1, Szpera 1, Gawęcki 1, Krzysztofik. Kary: 8 minut.
Stal: Jarosz, Lipka – Sobut 10, Janyst 8, Basiak 6, Babicz 5, Wilk 3, Kubisztal 3, Najuch 1, Szpera 1, Gawęcki 1, Krzysztofik. Kary: 8 minut.
