Tak słabego początku puławianie nie mieli od czterech lat. Wówczas po sześciu kolejkach mieli na koncie zaledwie dwa „oczka. Co ciekawe, w tamtym okresie mierzyli się z potentatami: Orlenem Wisłą Płock i Vive Targi Kielce.
Puławscy kibice z pewnością zadawali sobie pytanie: jak będą się prezentować ich ulubieńcy po zmianach kadrowych.
Trzech nowych gracy: dwóch na kluczowych pozycjach, prawego i lewego rozegrania, czyli rodacy szkoleniowca Kosta Savić i Nikola Prce, a także bramkarz Sebastian Zapora od razu zderzyli się z ligową rzeczywistością.
Zresztą, doświadczył tego boleśnie cały zespół. Okazuje się, że trzecie miejsce podczas turnieju „Szczypiorno Cup” w Kaliszu, poparte niezłą grą przeciwko utytułowanemu Fuchse Berlin, czwarta pozycja na zawodach w Macedonii i druga w Bośni i Hercegowinie, nie przekładają się na wyniki w superlidze. - Taki scenariusz braliśmy pod uwagę - mówi Jerzy Witaszek, prezes puławskiego klubu.
- Drużyna jest w przebudowie. Nie zapominajmy, że w wakacje odeszło od nas aż siedmiu zawodników. W tym gronie było trzech z wyjściowej siódemki: bramkarz Maciej Stęczniewski oraz rozgrywający Michał Szyba i Krzysztof Tylutki. Mamy nowych rozgrywających, którzy potrzebują czasu, aby zgrać się z zespołem.
Potwierdzeniem słów prezesa jest słaba, jak na razie, postawa Savicia i Prce. Największym mankamentem jest obrona. W trzech spotkaniach puławianie stracili aż 103 bramki. „Lepszy” wynik ma już tylko ostatni w tabeli beniaminek Śląsk Wrocław (107).
To wrocławianie i kolejny beniaminek Nielba Wągrowiec, z zerem na koncie, towarzyszą Azotom. - W spotkaniu z Orlenem nasza obrona nie wyglądała już tak źle, znacznie gorzej było na inaugurację w Mielcu ze Stalą - uważa prezes.
- Do tamtego meczu zawodnicy podeszli chyba zbyt luźno i zostali skarceni. Z kolei z Górnikiem Zabrze byli aż za bardzo zmobilizowani, co nie pomogło w zwycięstwie. Pamiętajmy, że zmarnowaliśmy dwie decydujące szanse na korzystny wynik. Jedną Mateusz Kus, drugą Adam Skrabania, kiedy w końcowych sekundach nie wykorzystał karnego.
Skuteczność też nie jest mocną stroną. - Jestem pewien, że niebawem to się zmieni - prognozuje Witaszek. - Zawodnicy potrzebują czasu. Oglądając ich pracę na treningach, atmosferę, zaangażowanie i to, że nie czują się znużeni zajęciami, chętnie idą na nie następnego dnia, śmiem twierdzić, że sprowadzenie trenera Dragana Markovicia było dobrym posunięciem. Efekty jego pracy z zespołem na pewno będą.