Rozmowa z Mateuszem Miką, przyjmującym Asseco Resovii Rzeszów i reprezentacji Polski
- Za nami „Lubelskie CUP. Tomasz Wójtowicz zaprasza”, podczas którego zmierzyliście się z Cerrad Czarnymi Radom. Każda okazja jest dobra, żeby zagrać w siatkówkę, prawda?
– Tak. Zaczynamy już wielkimi krokami zbliżać się do początku ligi. Teraz wszyscy żyją Mistrzostwami Świata, ale te drużyny i ci zawodnicy, którzy w nich nie uczestniczą, pracują nad tym, żeby być w jak najlepszej dyspozycji, kiedy koledzy przyjadą. Później zostanie już niewiele czasu, przynajmniej w naszym przypadku, na przygotowanie się w pełnej grupie. Każdy sparing traktujemy jako możliwość wypracowania sobie pewnych schematów i atmosfery na boisku.
- To à propos Mistrzostw Świata, czy dziwnie ogląda się Panu ten turniej w telewizji?
– Nie, bo w tamtym roku Mistrzostwa Europy też oglądałem sprzed telewizora. Szczerze mówiąc, to nawet nie widziałem wszystkich meczów Polaków. Teraz zaczynają się te Mistrzostwa Świata tak naprawdę rozkręcać, bo wchodzimy w taką fazę, w której będzie już naprawdę trudno walczyć o kolejne zwycięstwa. Liczę na to, że chłopaki powalczą o medale.
- Tak się akurat złożyło, że Pan i Pana koledzy z Resovii – Bartłomiej Lemański i Marcin Możdżonek – mieliście ostatnio problemy zdrowotne. Dlatego nie znaleźliście się w kadrze?
– Nie wiem, szczerze mówiąc. „Leman” jest chyba zdrowy, Marcina teraz nie było, ale też trenował normalnie. Oczywiście, miał poważną kontuzję w tamtym sezonie, co faktycznie pewnie go wykluczyło. Takie jest życie. Tak zadecydował trener.
- Ale temat kadry jest dla Pana otwarty, gdyby szkoleniowiec zadzwonił?
– Myślę, że tak.