ROZMOWA Z Szymonem Drewniakiem, piłkarzem Górnika Łęczna
- Ochłonęliście już po wygranej z Legią Warszawa? Nie codziennie ogrywa się mistrza Polski...
– Na pewno bardzo się cieszyliśmy, że udało się zdobyć trzy punkty. We wcześniejszych meczach ugraliśmy zaledwie jedno „oczko”, dlatego bardzo potrzebowaliśmy zwycięstwa. Moim zdaniem kluczowy był fakt, że jako pierwsi zdobyliśmy bramkę. W tych poprzednich meczach także mogliśmy tego dokonać, ale marnowaliśmy dobre sytuacje. Jestem jednak spokojny, że nasza skuteczność będzie coraz lepsza i wyniki też się poprawią. Motorycznie jesteśmy przygotowani do gry bardzo dobrze, wcześniej brakowało trochę szczęścia, bo zaliczyć to pierwsze zwycięstwo mogliśmy znacznie szybciej. A czy ochłonęliśmy? W zasadzie już kilka minut po końcowym gwizdku.
- Nie przestraszyliście się Legii, bo w zasadzie już po pięciu minutach powinniście prowadzić 1:0...
– Cieszy nas nie tylko wygrana, ale także fakt, że stworzyliśmy sobie sporo sytuacji. Można było strzelić wcześniej, ale najważniejsze są trzy punkty. Naprawdę mamy z przodu bardzo dobrych piłkarzy i prędzej, czy później zaczną regularnie trafiać do siatki rywali. Jeżeli chodzi o przeciwników, to bez względu na to, czy gramy z Legią, Lechem, czy kimś zupełnie innym, zawsze podchodzimy do meczu tak samo. Jesteśmy maksymalnie skoncentrowani.
- Macie przed sobą bardzo ciekawe spotkania. W niedzielę zagracie z aktualnym liderem Zagłębiem Lubin, a w następnej serii gier z drugą w tabeli Jagiellonią...
– Na razie skupiamy się na pierwszej drużynie. Doceniamy klasę Zagłębia, ale my znamy swoją wartość i chcemy zdobyć trzy punkty w Lubinie.
- Jak pan w ogóle traktuje pobyt w Łęcznej? Jako szansę, żeby się odbudować i przypomnieć się kibicom w ekstraklasie?
– Myślę, że to w Chrobrym Głogów już się odbudowałem. Zszedłem ligę niżej, żeby pomóc sobie, ale i zespołowi. Uważam, że wszystko wyszło całkiem nieźle. Teraz nie myślę o tym, czy Górnik będzie dla mnie tylko przystankiem, czy może zostanę tutaj dłużej. W życiu piłkarza różne rzeczy się zdarzają. Na razie liczy się przede wszystkim dobro klubu z Łęcznej. Najpierw zespół, a później ja. Mam zamiar dawać z siebie wszystko i wierzę, że pomogę drużynie w osiąganiu, jak najlepszych wyników.
- Nie żałuje pan trochę zmarnowanej sytuacji w końcówce meczu z Legią? Wymieniliście kilkanaście podań, a rywale nie powąchali nawet piłki. Gdyby pana strzał wpadł do siatki, to akcja poszłaby w świat...
– Na pewno troszkę żałuje, że nie padła z tego bramka. Szczerze mówiąc uderzyłem jednak tam, gdzie nie było bramkarza. Szkoda, że wszystko zatrzymał Łukasz Broź. Liczy się jednak wygrana i mamy nadzieję, że to będzie dla nas przełom.