Ważne zwycięstwo odnieśli w sobotę piłkarze Górnika. Zespół z Łęcznej pokonał na wyjeździe Termalikę Bruk-Bet Nieciecza 2:0 i przynajmniej na chwilę wydostał się ze strefy spadkowej.
Dyskwalifikacja Jurija Szatałowa przyszła w ostatnim momencie. Bo bez swojego trenera zespół odżył i zaczął grać w piłkę. W dwóch meczach pod wodzą Andrzeja Rybarskiego Górnik zdobył cztery punkty i tylko dzięki temu wciąż pozostaje w grze o utrzymanie. W Niecieczy „zielono-czarni” wygrali po raz drugi w tym roku i po raz pierwszy od dziewięciu kolejek. Wróciła też radość. – W końcu zagraliśmy na zero z tyłu i w końcu jako pierwsi zdobyliśmy bramkę. Każdy walczył za każdego i wygraliśmy zasłużenie. Wreszcie to odpaliło, jako całość stworzyliśmy zespół. Jeśli trzeba było pracować w obronie, robił to każdy, a jak atakować, też każdy w tym uczestniczył. I to był nasz sukces – skomentował Grzegorz Bonin. – Zrobiliśmy krok w przód – podkreślił z kolei Andrzej Rybarski
W Niecieczy Górnik dobrze wszedł w mecz, bez dotychczasowej bojaźni i czekania na to, co zrobi przeciwnik. Goście nie pozwalali rozwinąć się Termalice, grali agresywnie, szybko doskakiwali do rywala i skracali im miejsce. Łęcznianie wiedzieli czego chcą na boisku. Próbowali atakować, choć wielu klarownych okazji sobie nie wypracowali. Ale już w po kilkudziesięciu sekundach podnieśli temperaturę, kiedy ładną przewrotką, choć z pozycji spalonej, popisał się Tomasz Nowak. Znacznie bliżej powodzenia był Bartosz Spiączka, który w 17 min wygrał pojedynek biegowy z defensorem i kopnął z kąta tuż przy słupku. Dosięgnąć celu udało się w 31 min. Po rozegraniu akcji z prawej strony, stojący tyłem do bramki Przemysław Piłki otrzymał piłkę, obrócił się z obrońcą na plecach i strzelił płasko w krótki róg. Błąd przy tym uderzeniu popełnił Nowak, któremu futbolówka przeszła pod pachą i Górnik wyszedł na prowadzenie.
Po przerwie więcej do powiedzenia mieli gospodarze, mocniej naciskający łęcznian. Niestety od 62 min drużyna Andrzeja Rybarskiego musiała radzić sobie bez Sergiusza Prusaka (1 maja obchodzi 37 urodziny), który wychodząc do dośrodkowania zderzył się z Vladislavsem Gutkovskisem, upadł plecami na murawę i został odwieziony do szpitala. Między słupkami stanął Silvio Rodić i dał dobrą zmianę, broniąc umiejętnie i szczęśliwie. Najgroźniej na przedpolu Górnika zrobiło się w 72 min, kiedy Termalica trzy razy strzelała, w tym za sprawą Artema Putiwcewa, trafiając w słupek.
„Zielono-czarni” też się odgryzali. Dobrej szansy nie wykorzystał Pitry, ale skuteczniejszy okazał się Jakub Świerczok, który w 88 min spokojnie minął bramkarza i skierował piłkę do pustej bramki. To już załatwiło sprawę, choć jeszcze w doliczonym czasie Rodić obronił uderzenie z dystansu Jakuba Biskupa i „główkę” Gutkovskisa. – To nie był mecz o sześć punktów. W każdym do zdobycia są trzy. Tym razem wywalczył je Górnik i traci teraz do nas dwa „oczka” – stwierdził na stronie klubu zawodnik gospodarzy Jakub Biskup. – Było to spotkanie walki – mówi Przemysław Pitry. – Było to spotkanie, w którym jedna bramka mogła decydować o tym, że mecz zakończy się naszym zwycięstwem. Na pewno pierwsza połowa stała na fajnym, wysokim poziomie. Cieszę się, że Kuba, który mnie zastąpił, dał fajną zmianę i strzelił bramkę na 2:0. Potrzebowaliśmy pewności siebie, ale nie popadamy w samozachwyt. Przed nami jeszcze trzy ciężkie mecze – przypomniał.
Termalica Bruk-Bet Nieciecza – Górnik Łęczna 0:2 (0:1)
Bramki: Pitry (31), Świerczok (88)
Termalica: S. Nowak – Pleva, Stano, Putiwcew, Jarecki (25 Ziajka) – Gutkovskis, Kupczak, Babiarz, Foszmańczyk (60 Misak), Biskup (74 Plizga) – Kędziora.
Górnik: Prusak (69 Rodić) – Sasin, Pruchnik, Bozić, Leandro – Bonin, Szmatiuk, Bednarek, T. Nowak, Śpiączka (69 Piesio) – Pitry (76 Świerczok).
Żółte kartki: Ziajka, Putiwcew – Bożić, Bednarek, Szmatiuk, Świerczok, Piesio.
Sędziował: Krzysztof Jakubik (Siedlce) Widzów: 3127.