

Rozmowa z Arkadiuszem Pelczarem, prezesem drużyny wicemistrza Polski PGE Startu Lublin

- Eksperci przed sezonem raczej nie widzieli w drużynie z Lublina kandydata do medalu. Jakie wy mieliście plany przed startem rozgrywek 24/25?
– Założenia były takie, żeby być w ósemce, ale nie ograniczaliśmy się tylko do walki o play-offy. Jak już zaczęliśmy grać coraz lepiej, to apetyt rósł w miarę jedzenia. Od początku sezonu podchodziliśmy jednak do wszystkie z pokorą. Wszyscy ciężko pracowali i szybko przyszły efekty. Drużyna się scaliła, zaczęła funkcjonować coraz lepiej i z tego tytułu zaszliśmy, gdzie zaszliśmy. Ciężko jednak mówić o zaskoczeniu, bo ja dużo rozmawiałem z trenerem i to o wszystkim. Widziałem, jak wiele serca wszyscy wkładają w swoją robotę. Było kilka meczów, które zbudowały zespół. Chociażby ten z Ostrowem, który był ważny dla układu tabeli. Dzięki wygranej jeszcze mocniej wszyscy się zintegrowali i było widać, że stać nas naprawdę na wiele. Na koniec rundy zasadniczej była też wygrana z Anwilem, wcześniej po dwóch dogrywkach z Treflem, pokonaliśmy też Kinga w Szczecinie. Sporo było tych elementów, które wskazywały, że to wszystko idzie w naprawdę dobrym kierunku. Bardzo się cieszymy z tego wicemistrzostwa. Wiadomo jednak, jak to jest. Jak już dostaniesz się do tego finału, to chcesz go wygrać i zdobyć złoty medal. Przegraliśmy w siedmiu meczach, ale staramy się podchodzić do tego na spokojnie. Z drugiej strony zdajemy sobie sprawę, że to bardzo duży sukces dla klubu, największy w historii. Dla chłopaków zresztą też.
- Co twoim zdaniem było największą siłą tej drużyny?
– Właśnie drużyna, ale i trener, który potrafił dotrzeć do głów chłopaków. Każdemu nakreślił rolę w zespole i tego się trzymał przez cały sezon. Dał każdemu z zawodników komfort, a każdy z chłopaków wiedział, że jest ważnym elementem zespołu i trybem w nim. Byli oczywiście zawodnicy wiodący. Trzeba przyznać, że w okresie kontuzji Manu Lecomte udał nam się transfer Tevina Browna. Na pewno jego pojawienie się w klubie miało pozytywny wpływ na drużynę. To wszystko zaowocowało tym, że wyglądaliśmy aż tak dobrze. Muszę jednak jeszcze raz podkreślić bardzo ciężką pracę trenera. To określenie ról zawodników, ich praca, ale i to, że wszyscy zaakceptowali decyzje szkoleniowca, to było kluczowe.
- Często, to jak potoczy się sezon zależy od obcokrajowców. Tym razem można chyba powiedzieć, że trafiliście z wyborem graczy zagranicznych w same dziesiątki?
– Zdecydowanie. To jednak ponownie efekt świetnej roboty, jaką wykonali trenerzy: Wojtek Kamiński, ale i Michał Sikora, który skautował zawodników. To jest zawsze bardzo żmudny proces. Trzeba zrobić wywiad, sporo dzwonić, dużo rozmawiać, żeby się dowiedzieć wszystkiego. Szkoleniowcy wykonali ogrom pracy, ale rzeczywiście, wybraliśmy bardzo dobrze.
- A czego zabrakło, żeby w finale pokonać Legię? Na pewno swoje zrobiła liczba meczów, które musieliście rozegrać. W play-offach to było 17 spotkań PGE Startu i 14 ekipy z Warszawy...
– Uważam, że byliśmy bardzo dobrze przygotowani. Ważny był szósty mecz, a w nim kilka decyzji sędziowskich, które wybiły nas z rytmu. Spotkanie numer siedem, to zawsze jest loteria. Często decyduje dyspozycja dnia, a trzeba przyznać, że tym razem w lepszej byli nasi rywale. Pamiętajmy jednak, że Legia, to też bardzo dobry zespół. Podliczając wszystkie punkty, w całej tej rywalizacji finałowej wyszło plus dwa dla klubu z Warszawy. A to pokazuje, jak zacięta była walka o złoto. Tak naprawdę to jedno posiadanie piłki. Przegraliśmy, ale każdy z tych chłopaków dał z siebie absolutnie maksa. Ciężko wskazać cokolwiek, co było słabszego. Każdy zostawił na parkiecie serce i kupę zdrowia.
- Przed wami eliminacje Ligi Mistrzów...
– Na początku lipca mamy spotkanie w Lozannie w sprawie tych rozgrywek, gdzie poznamy wszystkie szczegóły (1-3 lipca – red). Losowanie jest chyba planowane na 12 lipca. Wiadomo, że spotkania będą rozgrywane w końcówce września, bo przed nami jeszcze Eurobasket, a później musi być chwila przerwy. Na pewno kolejny sezon rozpoczniemy wcześniej, bo będzie też mecz o Superpuchar Polski i te eliminacje do Champions League. Z przygotowaniami ruszymy 7 sierpnia.
- A czy z koszykarską Ligą Mistrzów jest jak z piłkarską? Występy w tych rozgrywkach, to także dużo większe pieniądze dla klubu?
– Na pewno w przypadku awansu wszystko całkiem nieźle się spina. Dzień meczowy, kibice, jest dużo większe pole do funkcjonowania plus powierzchnie reklamowe oraz oglądalność. Najpierw trzeba się tam jednak dostać. Jak nie Liga Mistrzów, to w naszym przypadku FIBA Eurocup. To również dobre rozgrywki. Dla nas ważne jest przede wszystkim to, żeby grać w pucharach.
- Czy cokolwiek w tym momencie możemy powiedzieć o kadrze zespołu?
– Jeżeli chodzi o kwestie sportowe, to o wszystkim decyduje trener. Chce dalej pracować z zawodnikami, których miał w zespole i jest zwolennikiem utrzymania kadry. Zrobili duży sukces, wielki postęp i trener będzie ze wszystkimi rozmawiał na temat pozostania w drużynie. Pierwsze rozmowy już się zresztą odbyły. Wiadomo, że będziemy się starali podnieść jakość drużyny, ale nie możemy odbierać chłopakom tego, co osiągnęli. Pokazali, że w tym zespole jest jakość. Drobne korekty na pewno jednak będą, bo trudno się spodziewać, że dogadamy się ze wszystkimi. Nikogo w tym momencie bym jednak nie skreślał.
- Na kolejny sezon ważną umowę ma tylko Michał Krasuski?
– Michał i Bartek. Nowy, dwuletni kontrakt podpisał też właśnie Filip Put.
- A co z Kubą Karolakiem?
– Trudno w tej chwili powiedzieć, kiedy będzie mógł wrócić do treningów. Wiadomo, że jest po drugiej operacji.
- Jest szansa na wzmocnienie polskiej rotacji?
– Jeżeli uda nam się znaleźć zawodników, to tak. Wiem, że trener będzie podejmował rozmowy z wieloma zawodnikami i oferował im grę na poziomie pucharów. Przed kolejnym sezonem będziemy chcieli wzmocnić każdą rzecz, jeżeli będzie ku temu sposobność.
- Skoro jest wicemistrzostwo i będzie walka o Ligę Mistrzów, to chyba budżet też w kolejnym sezonie będzie musiał być większy?
– Na pewno pracujemy nad tym, żeby był większy. Tak naprawdę dopiero jednak zakończyliśmy sezon. W niedzielę graliśmy ostatni mecz, a kolejne dni to sporo obowiązków związanych z Orlen Basket Ligą. Wypełniamy je i cały czas rozmawiamy na temat budżetu. Wiadomo, że udział w pucharach, to większe koszty. Jest wiele innych czynników, z tym związanych, jak chociażby wynagrodzenia dla zawodników. Przed nami na pewno mnóstwo pracy.
