Rozmowa z Adamem Janaszem, wiceprezesem Bractwa Miłosierdzia im. Brata Alberta w Lublinie
• Na początku grudnia prezes Bractwa i dwie pracownice usłyszały prokuratorskie zarzuty. Odpowiedzą za przywłaszczenie blisko ćwierć miliona złotych. To chyba nie będą wesołe święta?
– Złe informacje dotarły do nas już pod koniec listopada, gdy przygotowania do Wigilii już były rozpoczęte. To, co się stało, to dla nas jedna wielka niewiadoma. Śledczy prowadzą swoje działania, a my realizujemy to co zaplanowaliśmy przy ogromnej pomocy młodzieży z lubelskich szkół. Pomagają nam nauczyciele i uczniowie z III LO im. Unii Lubelskiej i Zespołu Szkół Ekonomicznych im. A. i J. Vetterów, zarówno przy Wigilii, piątkowych Mikołajkach w kinie Bajka czy sobotniej Wigili dla mężczyzn przebywających w ośrodku przy ul. Dolnej Panny Marii. Chcemy aby cały nasz wysiłek nie poszedł na marne i Bractwo powstało „z popiołów”.
• W jakich okolicznościach dowiedział się pan, że z konta Bractwa znikają pieniądze i to już od dłuższego czasu?
– Jak każdego dnia byłem w Bystrzejowicach w Ośrodku Aktywizacji Społecznej i Zawodowej. Zadzwoniła do mnie pani skarbnik z płaczem i prosiła, żebym przyjechał najszybciej, jak tylko mogę. Tak też zrobiłem. Przyjechałem do naszej siedziby na ul. Zieloną. Na miejscu pani skarbnik powiedziała mi, że zostaliśmy okradzeni.
• Czy powiedziała, przez kogo?
– Tak. Powiedziała, że chodzi o panią prezes.
• Dlaczego pani prezes to zrobiła? Przecież to nie jest osoba zewnątrz, pracowała tutaj?
– Tak. W Bractwie pracowała od 7 lat. Mieliśmy dobre relacje. Zaufaliśmy jej. Jak się okazało na wyrost. Dlaczego to zrobiła? Nie umiem na to pytanie odpowiedzieć.
• Mówi się o jakiś bardzo dużych problemach finansowych pani prezes?
– Nic na ten temat nie wiem. Natomiast sytuacja finansowa Bractwa była stabilna. Wszystkie nasze działania przebiegały zgodnie z planem.
• To co się stało bardzo nadszarpnęło wasz wizerunek?
– Podcięło to autorytet Bractwa. Osoba, która to zrobiła krzywdę nie tylko naszemu stowarzyszeniu, ale też i swojej rodzinie. Pani prezes ma kilkuletnie dziecko. Zrobiła krzywdę też tym wszystkim osobom, które do nas przychodzą. Podtrzymujemy ich na duchu, że dopóki będziemy mogli to tej pomoc będziemy im dalej udzielać. Będziemy wydawać gorące posiłki.
• Jest spory brak w kasie – 250 tys. zł. Przetrwacie?
– Mam taką nadzieję. Za każdym razem apeluję w mediach do naszych darczyńców i sponsorów o nieoczernianie nas. Trzy osoby, które w tym uczestniczyły to nie jest całe Bractwo. Bractwo to nasi podopieczni, to m.in. te 350 osób dla których przygotowaliśmy wigilijną wieczerzę, którzy na co dzień korzystają z gorących posiłków. Nie chcielibyśmy, aby w którymś momencie dowiedzieli się, że nie mają co zjeść. Dlatego bardzo proszę o wsparcie i pomoc. My już teraz ten wdowi grosz będziemy oglądać z każdej strony. Dołożymy wszelkich starań, aby taka sytuacja nie miała nigdy miejsca. To krzywdzi rzeszę ludzi – podopiecznych, wolontariuszy, darczyńców.
• Czego życzyć Państwu na Nowy Rok?
– Siły, wiary i nadziei na to, że te nasze działania dalej będą realizowane. Że Bractwo było, jest i będzie.