Prezes i dwie pracownice Bractwa im. Św. Brata Alberta w Lublinie usłyszały prokuratorskie zarzuty. Odpowiedzą za przywłaszczenie pieniędzy przeznaczonych na pomoc dla biednych. Łupem kobiet padło blisko ćwierć miliona złotych - dowodzą śledczy.
Główna podejrzana w sprawie to Monika S. – prezes bractwa. Śledczy ustalili, że w latach 2017-2018 kobieta przywłaszczyła sobie około 220 tys. zł. Pieniądze przelewała sobie wprost z konta organizacji.
- Monika S. przyznała się do zarzucanych jej czynów. Składała wyjaśnienia, których treści obecnie nie ujawniamy – mówi Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Na wniosek śledczych, Monika S. została tymczasowo aresztowana na 3 miesiące. Z nieoficjalnych informacji wynika, że kobieta wyprowadzała pieniądze z konta organizacji, by spłacić własne długi.
Z ustaleń prokuratury wynika, że nielegalny proceder był możliwy dzięki współpracy z innymi osobami z kierownictwa bractwa. Zarzuty w tej sprawie usłyszały już Magdalena W. – skarbnik organizacji oraz księgowa – Dominika S.
- Pracownicom bractwa zarzucono przywłaszczenie 15,5 tys. zł – dodaje prokurator Kępka. – Obie kobiety są obecnie pod dozorem policji. Zostały również zawieszone w obowiązkach służbowych.
Jak dodają śledczy, Dominika S. i Magdalena W. częściowo przyznały się do zarzutów. Obie składały wyjaśnienia, ale prokuratura nie zdradza ich treści.
Bractwo Miłosierdzia im. Św. Brata Alberta ma za zadanie przede wszystkim pomoc osobom skrajnie ubogim i bezdomnym. Organizacja prowadzi m.in. noclegownie i kuchnię dla najbiedniejszych. Zajmuje się również pomocą w uzyskiwaniu różnego rodzaju świadczeń, pomocą w szukaniu pracy czy miejsc w szpitalach.
Bractwo ma również status organizacji pożytku publicznego. Umożliwia to zbieranie 1 proc. z podatku dochodowego od osób fizycznych. W 2016r. na konto organizacji trafiło z tego tytułu 161 tys. Z PIT-ów za 2017r. bractwo otrzymało ponad 146 tys. zł – wynika z informacji Ministerstwa Finansów.
Działalność organizacji charytatywnych opiera się na kredycie zaufania. Wierzymy, że przekazywane przez nas pieniądze zostaną spożytkowane we właściwy sposób – komentuje prof. Włodzimierz Piątkowski z Instytutu Socjologii UMCS.
– W tym przypadku doszło do nadszarpnięcia tego zaufania. Bardzo łatwo jest stracić, a jego odzyskanie trwa bardzo długo lub jest wręcz niemożliwe.
Profesor Piątkowski zwraca uwagę, iż konsekwencje skandalu wokół Bractwa im. Św. Alberta trudno w tej chwili ocenić.
- Może się to odbić na organizacjach pożytku publicznego. Ludzie mają bowiem tendencję do uogólniania. Mogą więc przekładać jednostkowy przypadek na wszystkie organizacje charytatywne – wyjaśnia naukowiec. – Możliwe, iż konsekwencje tej sprawy będą większe niż może nam się wydawać.