Azoty Puławy zmierzą się dzisiaj na swoim parkiecie ze Śląskiem Wrocław. Początek spotkania o godzinie 18
Kibice jeszcze nie zdążyli się nacieszyć okazałym zwycięstwem nad Górnikiem Zabrze, a już mają okazję ponownie obejrzeć w akcji swoją drużynę. W środę w puławskiej hali MOSiR zaprezentuje się Śląsk Wrocław, prowadzony przez trenera Piotra Przybeckiego. – Przyjeżdża do nas zespół, dla którego każdy punkt jest na wagę złota. Takie zespoły jak Śląsk będą szukały zdobyczy na każdym parkiecie. Jeśli już na początku rozgrywek pogubią „oczka” wówczas z każdym kolejnym meczem będzie im się grało coraz trudniej, będą czuć większą presję – mówi rozgrywający Azotów Michał Kubisztal.
Szczypiorniści z Wrocławia zaczęli sezon od falstartu. Śląsk uległ przed swoimi kibicami jednemu z beniaminków KPR Legionowo 28:32, choć do przerwy remisował 14:14. Pomimo porażki z bardzo dobrej strony zaprezentowali się reprezentacyjny skrzydłowy Jakub Łucak oraz obrotowy ze Słowenii Igor Zabić. Pierwszy, wypożyczony z Vive Tauronu Kielce, zdobył sześć bramek, drugi – aż 13. Na obu graczy będą musieli zwrócić uwagę gospodarze. Między słupkami trudny do pokonania może być były bramkarz Pogoni Krzysztof Szczecina. – To będzie zupełnie inne spotkanie niż inauguracyjne z Górnikiem Zabrze – twierdzi Kubisztal.
Faworytem są puławianie, którzy rozpoczęli ligę od mocnego uderzenia, jakim była wygrana różnicą aż 10 bramek z zabrzanami (38:28). Zawodnicy Azotów zaprezentowali wysoką skuteczność. Przemysław Krajewski zdobył sześć bramek, Nikola Prce osiem, a Jan Sobol siedem. Jeśli Azoty zaprezentują się równie dobrze jak w niedzielę, to o wynik kibice mogą być spokojni. – Zaczęliśmy dobrze i chcemy dalej wygrywać – przyznaje reprezentacyjny skrzydłowy Przemysław Krajewski. – Wszyscy doskonale pamiętamy słaby początek ligi przed rokiem. Taka sytuacja nie może się powtórzyć.
– Aby być na czele stawki trzeba wygrywać z każdym przeciwnikiem. I choć z takimi drużynami, jak Śląsk zawsze gra się trudno, to musimy zainkasować komplet punktów – dodaje Kubisztal.