ROZMOWA Z Bartoszem Bereszyńskim, obrońcą reprezentacji Polski w piłce nożnej i Sampdorii Genua
- Reprezentacja Polski ma za sobą kolejny bardzo udany rok, którego podsumowaniem był awans na mistrzostwa świata. Do tego awansu dorzuciłeś swoją cegiełkę, bo pod koniec eliminacji byłeś już podstawowym zawodnikiem drużyny Adama Nawałki...
– Dziękuję selekcjonerowi za zaufanie, ale mam poczucie, że nie dostałem nic za darmo. Ciężko zapracowałem na tę szansę zarówno występami w Sampdorii, jak i wcześniej w Legii. Jeżeli odbiór mojej osoby jest taki, że wkomponowałem się w tą reprezentację i pomogłem w awansie, to bardzo się cieszę.
- Trochę pomogła ci kontuzja Łukasza Piszczka. Na dziś możemy powiedzieć, że jesteś pierwszym dublerem na prawej stronie defensywy, ale to nie zaspakaja z pewnością twoich ambicji...
– Mogę z przekonaniem powiedzieć, że interesuje mnie gra w pierwszym składzie drużyny narodowej. Pozycja ma mniejsze znaczenie. Nie boję się rywalizacji z nikim, z Łukaszem, który jest znakomitym zawodnikiem również. Ale jestem piłkarzem uniwersalnym. U trenera Nawałki grałem i na prawej i na lewej stronie obrony. Jeżeli trener może się zastanawiać, na której stronie może mnie ustawić, to taka uniwersalność jest w cenie. Ja jestem gotowy do gry na pozycji, na której mnie wystawi. Przede wszystkim chcę pomagać drużynie.
- Przeciwko Urugwajowi zagrałeś jako wahadłowy i tak jak wiele osób sugerowało, dałeś radę na tej pozycji...
– Szczerze mówiąc pierwszy raz wystąpiłem na tej pozycji w tym ustawieniu. Przed meczem zdawałem sobie sprawę, że dużo jest pracy zarówno w ofensywie jak i defensywie. Rzeczywiście tak było, ale czułem się na murawie bardzo dobrze. Ja zresztą lubię taką pracę. Jestem zadowolony z tego, jak zagraliśmy jako drużyna, a także z występu indywidualnego. Myślę że to ustawienie z trójką środkowych obrońców i dwoma wahadłowymi jest alternatywą przeciwko zespołom, które lubią utrzymywać się przy piłce, które dobrze grają atakiem pozycyjnym. Widzimy, że można bardzo utrudnić życie rywalowi, napsuć mu krwi. Mamy predyspozycje do tego, aby szybko kontrować i stwarzać sytuacje.
- Szkoda tylko, że w ofensywie nie wyglądało to już równie dobrze...
– Nie ma co ukrywać, zabrakło nam skuteczności. Nie można powiedzieć jednak, że niczego nie zagraliśmy w ofensywie, bo jednak stworzyliśmy kilka sytuacji. Gdybyśmy strzelili jedną, dwie bramki to nie byłoby problemu. Szkoda, że się nie udało.
- Brak goli był problemem zarówno w meczu z Urugwajem, jak i Meksykiem, w którym już nie wystąpiłeś. Brak Roberta Lewandowskiego był widoczny gołym okiem...
– Robert jest wybitnym napastnikiem i świetnym kapitanem. Już sama jego obecność na boisku dużo nam daje. Zastąpienie go jest niemożliwe, chociaż chłopaki bardzo się starali.
- Urugwaj i Meksyk to drużyny, na które chciałbyś trafić na mundialu w Rosji?
– To na pewno zespoły, które prezentują inną kulturę gry, dlatego dobrze było się z nimi zmierzyć przed mistrzostwami świata w Rosji. To mocni przeciwnicy, co udowodnili w spotkaniach z nami. Ale czy akurat na nich chciałbym trafić? Nie wiem, nie zastanawiałem się nad tym mocniej.
- Naprawdę, żadnych specjalnych życzeń?
– Hmm, może Argentyna? Fajnie byłoby zmierzy się z Leo Messim. Choć wiadomo, że w grupie na siebie trafić nie możemy. Więc na ten moment bez specjalnych życzeń.