Fani, którzy zdecydowali się odwiedzić halę MOSiR w sobotni wieczór z pewnością nie mogą żałować. Obejrzeli dziesięć niezwykle emocjonujących pojedynków. Większość zakończyła się przed czasem.
wideo: Paweł Langierowicz
Pas dla mamy
- Trochę tam zaszalałem, kurczę. Gdzieś tam dostałem, coś tam mnie zamroczyło, no ale kurde to jest walka. Jestem kurde znany, z takiej można powiedzieć twardej psychy. Jestem koziorożcem. To wszystko jest dla mojej mamusi, która niedawno zmarła, ona mnie prowadzi, ona patrzy na mnie z góry, a ja mam ten pas i lecę dalej. Teraz wracam do siebie do Namysłowa, gdzie prowadzę swój klub, mam swoich chłopaków. Szulim ma pas i wraca do was z pasem! - powiedział Szulakowski.
Niezwykle dużo emocji wzbudziła także walka Sebastiana Kotwicy z Mateuszem Smolakiem.
Zarówno kraśniczanin, jak i łęcznianin mogli liczyć na gorący doping swoich kibiców, ale w oktagonie liczyły się tylko indywidualne umiejętności. Te były zdecydowanie po stronie Kotwicy, który rozstrzygnął pojedynek na swoją korzyść przez nokaut techniczny już w pierwszej rundzie.
Później świętował wspólnie ze swoim promotorem, jednym z najbardziej znanych zawodników MMA w Polsce, Tomaszem Drwalem.
Zwizualizował, obalił i rozbił
W najbardziej zaciętym i jednocześnie jedynym pojedynku, który trwał zakontraktowaną ilość rund, lublinianin Arbi Nashkhoev pokonał Sylwestra Millera po jednogłośnej decyzji sędziów.
Dość długo (w porównaniu do innych walk) trwało także starcie Huberta Szymajdy z Kamilem Lamprychtem. Ostatecznie górą okazał się zawodnik ze Świdnika, który zwyciężył swojego rywala przez nokaut techniczny w drugiej rundzie.
- To ja wygrałem, taki miałem plan, miałem go wybadać, poczekać aż odsłoni swoje karty, zobaczyć jak stoi z fizyką, ze swoją siłą fizyczną. Wybadałem, czułem przewagę w tej płaszczyźnie, dlatego poszedłem w plan B, zepchnąłem go do siatki, starałem się obalić i rozbijać ciosami. Taki był właśnie mój plan na walkę. To nie jest loteria, tak jak mówiłem przed walką, powtarzam i teraz. Wizualizowałem sobie zwycięstwo, nastawiałem się na nokaut bądź techniczny nokaut, rozbicie mojego przeciwnika, udało mi się i teraz wiem, że to działa - ocenił Hubert Szymajda, a pytany o plany na przyszłość, dodał:
Wszystkie ciosy dozwolone
- Na co dzień trenuję i przygotowuję się w klubie Dziki Wschód Polak Top Team w Białej Podlaskiej pod okiem Łukasza Grochowskiego. Klub wychował już dwóch mistrzów i jedną mistrzynię, mam nadzieję, że teraz kolej na mnie.
W pozostałych pojedynkach triumfowali Łukasz Talarowski, Jakub Piesiewicz, Michał Oleksiejczuk, Cezary Kęsik, Jakub Martys oraz Maciej Szydłowski.
Wszystkie walki odbyły się na zasadach, doskonale znanych fanom sztuk walki z UFC. Tak jak do tej pory wszystko działo się w oktagonie o średnicy dziesięciu metrów, na dystansie trzech rund po pięć minut każda, a nad przebiegiem zawodów czuwał licencjonowany sędzia ringowy, trzech arbitrów punktowych oraz wykwalifikowany cutman.
W porównaniu z poprzednimi edycjami ligi zaszła jednak jedna zmiana. Żeby uatrakcyjnić imprezę organizatorzy zezwolili na uderzenia łokciami.
Dziewczyny do klatki
Lubelska gala była już szóstą edycją Thunderstrike Fight League. Organizacja rozpoczęła swoją działalność w listopadzie 2013 roku od imprezy w hali MOSiR. Później TFL gościła także w Zabrzu oraz Kraśniku, Łęcznej i ponownie Lublinie, w każdym przypadku zapełniając trybuny niemal do ostatniego miejsca.
- Jesteśmy organizacją lubelską i dlatego w tym regionie chcemy organizować większość naszych imprez. Tym bardziej, że mamy wielu zawodników stąd i oni są swego rodzaju magnesem dla publiczności. Choć oczywiście nie zamykamy się i od czasu do czasu będziemy organizowali także gale w innych częściach kraju - zdradził Kamil Giez, jeden z organizatorów gali.
Niewykluczone, że w kolejnych edycjach TFL będą walczyły także panie.
- Zdajemy sobie sprawę, że walki z ich udziałem budzą coraz większe emocje. Na poprzednich galach mieliśmy już takie pojedynki, podobne plany mieliśmy także tym razem, ale musieliśmy je zmienić ze względu na kontuzję Roksany Prucnal. Mogę jednak zapewnić, że w przyszłości znów zaprosimy dziewczyny do klatki - zakończył Giez.