Pszczółka Polski Cukier AZS UMCS Lublin w ostatnim meczu w tym roku przegrała z Wisłą Can-Pack Kraków 46:51
Przed środowym spotkaniem trener Krzysztof Szewczyk mówił, że jego zespół będzie miał szansę na osiągnięcie korzystnego rezultatu w starciu z Wisłą Can-Pack Kraków tylko jeśli spotkanie zakończy się niskim wynikiem. I rzeczywiście, dzięki dobrej obronie udało się zatrzymać Wisłę na 51 punktach, ale zwycięstwo wymknęło się przez fatalną skuteczność w ofensywie.
Krakowianki, które dotychczas przegrały w lidze zaledwie raz, właśnie z Pszczółką na własnym parkiecie, zamierzały udowodnić, że był to tylko wypadek przy pracy. Od początku były mocno zmotywowane. Rozpoczęły znakomicie, od prowadzenia 8:0. Lublinianki, grające bez kontuzjowanej Dominiki Owczarzak, za to z zatwierdzoną tuż przed meczem Martą Mistygacz, w końcu trafiły do kosza, ale kontaktu z rywalkami długo nie były w stanie złapać. W całej pierwszej połowie rzuciły zaledwie 17 punktów, grając na bardzo słabej skuteczności. Wiślaczki były pod tym względem niewiele lepsze, ale zdobyły o 11 „oczek” więcej.
Trener Szewczyk obudził swoje podopieczne w szatni. Po powrocie na parkiet przyśpieszyły grę i zdecydowanie poprawiły skuteczność w ataku. Jako pierwsza punkty dla Wisły rzuciła co prawda Meighan Simmons, ale później gospodynie obroniły pięć akcji z rzędu, dochodząc rywalki na sześć „oczek”. Miały nawet okazję na remis, ale dwa razy z rzędu spudłowały z niezłych pozycji „za trzy”. W końcu, po celnym rzucie Uju Ugoki półtorej minuty przed końcem kwarty udało się zniwelować straty do dwóch punktów. Niestety, lublinianki nie dały rady utrzymać wysokiego tempa. Wiślaczki odzyskały właściwy rytm, przeprowadziły akcję dwa plus jeden, a chwilę później jeden plus trzy i z powrotem odzyskały większość przewagi. Pszczółkom nie udało się rzucić już punktów i po 30 minutach gry krakowianki prowadziły 42:33.
Na początku czwartej odsłony „za trzy” trafiła Sandra Ygueravide, a chwilę później po dwa „oczka” dorzuciły Agnieszka Szott-Hejmej i Ziomara Morisson. W tym momencie Wisła prowadziła już 16 punktami i wydawało się, że jest już po meczu. Ale Pszczółki raz jeszcze podjęły walkę. 34,9 sekundy przed końcem po dwóch celnych rzutach osobistych Kateryny Dorogobuzowej udało się zmniejszyć straty do pięciu punktów. Lublinianki spróbowały obrony na całym boisku, ale nie zdołały doprowadzić do wyrównania i przegrały cały mecz 46:51.
– Cieszę się, że cały zespół podjął walkę. Pokazałyśmy, że nasza wygrana w Krakowie nie była przypadkiem. W końcówce zabrakło nam trochę czasu, ale pierwszą połówkę sezonu możemy uznać za udaną. Pojedziemy na święta w dobrych humorach – powiedziała dla TVP Lublin podkoszowa Pszczółki Marta Jujka, która rozegrała bardzo dobre zawody, rzucając osiem punktów i zbierając osiem piłek. Pod koszem lublinianki rozegrały znakomite zawody, wygrywając walkę na deskach z Wisłą 41:38. Niestety zabrakło wsparcia na obwodzie. Tess Madgen zanotowała siedem asyst, ale po raz pierwszy w sezonie nie zdobyła ani jednego punktu. Australijka sześciokrotnie pomyliła się za trzy. Zresztą Pszczółki z dystansu nie trafiły ani razu (!), marnując aż 18 prób. To okazało się kluczowe.
Pszczółka AZS UMCS Lublin – Wisła Can-Pack Kraków 46:51 (7:12, 10:16,16;14, 13:9)
Pszczółka: Ugoka 15, Boyd 10, Dorogobuzowa 9, Jujka 8, Dobrowolska 2, M. Mistygacz 2, D. Mistygacz, Madgen.
Wisła: Simmons 14, Kobryn 11, Morrisom 11Szott-Hejmej 7, Ben Abdelkader 5, Yguearavide 3, Misiuk, Szumełda-Krzycka.