Początek spotkania zaplanowano na godzinę 18.30
Po bolesnej porażce z Basketem Gdynia, który był lepszy w niemal wszystkich elementach koszykarskiego rzemiosła, akademiczki nie mają wiele czasu na rozpamiętywanie niepowodzenia. Już dzisiaj, po zaledwie dwóch dniach przerwy, dostaną szansę rehabilitacji. W Poznaniu zmierzą się z beniaminkiem Basket Ligi Kobiet – Eneą AZS Poznań.
Ekipa z Wielkopolski, która rozpoczęła sezon od porażki 58:82 w Gdyni, oparta jest na młodych i bardzo młodych zawodniczkach. Najstarsza w drużynie Katarzyna Bednarczyk wczoraj obchodziła 28 urodziny. Kolejna w hierarchii wieku jest młodsza o… pięć lat Amerykanka Jasmine Davis. To jedna z dwóch zagranicznych koszykarek w składzie akademickiego zespołu. W Poznaniu wszyscy oczekują, że razem z rodaczką Sidney Cook pociągną zespół i pomogą mu utrzymać się w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Na tle mocnego w tym sezonie Basketu żadna z nich jednak nie błyszczała. Zresztą, wystarczy prześledzić, jak kształtował się wynik w tym spotkaniu. Po trzech kwartach gdynianki prowadziły aż 32 punktami, a Enea zmniejszyła straty dopiero, gdy trener gospodarzy desygnował do gry rezerwowe. Cook zebrała w tym meczu 13 piłek i rzuciła 13 punktów, ale grając na bardzo słabej skuteczności z gry – 28,6. Pełni potencjału Davis nie poznaliśmy z powodu kontuzji, jakiej doznała już w pierwszej kwarcie. W tej sytuacji ciężar gry na swoje barki musiały wziąć Polki. Z dobrej strony pokazała się 23-letnia Kinga Woźniak, autorka 16 punktów. Swoje zrobiła też dwa lata młodsza Julia Tyszkiewicz. Generalnie w ekipie z Poznania nie ma kogo się obawiać, ale Pszczółki muszą zagrać lepiej niż w niedzielę z Basketem. Zresztą, sztab szkoleniowy wyciągnął już pierwsze wnioski.
– Wiedzieliśmy, że Gdynia gra bardzo dobrą koszykówkę i próbowaliśmy różnych sposobów. Wydaje mi się, że początek spotkania był dla nas niekorzystny i to ustawiło mecz. Po prostu dziewczyny zostały zdominowane przez zespół z Gdyni i ta dominacja trwała tak naprawdę już do końca spotkania. To było w pełni zasłużone zwycięstwo. Można powiedzieć, że w każdym elemencie zespół z Gdyni był lepszy. Grał świetny basket, szybki, doskonale wykorzystywał mobilność swoich wysokich zawodniczek, które w świetny sposób potrafią wyjść do piłki. Ta ich skuteczność z półdystansu z tego wynikała. To były rzuty z czystych pozycji. My nie potrafiliśmy sobie z tym poradzić, dlatego próbowaliśmy krycia strefą. To w pewnym momencie przynosiło korzyści, ale tak naprawdę zespół z Gdyni kontrolował to spotkanie do samego końca – ocenił trener Pszczółki Wojciech Szawarski.