(fot. Wojciech Nieśpiałowski)
Rozmowa z Davidem Dedkiem, trenerem koszykarzy TBV Startu Lublin
- Za wami dwie ligowe porażki. Jakie są ich przyczyny? Czy już można mówić o kryzysie?
– Na pewno w meczach z BM Slam Stalą Ostrów Wielkopolski oraz GTK Gliwice zespół nie funkcjonował zbyt dobrze. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest bardzo dużo. Myślę jednak, że w ostatnich dniach zrobiliśmy duży krok do przodu i oczyściliśmy nasze głowy. To powinno przynieść efekt w sobotnim meczu z Polskim Cukrem Toruń (początek o godz. 19 w hali Globus – red.).
- Z tym rywalem w tym sezonie mierzyliście się już dwa razy i oba spotkania skończyły się waszymi porażkami...
– Oni grają bardzo dobrą koszykówkę, a na każdej pozycji jest po dwóch wartościowych zawodników. Musimy wyciągnąć wnioski z poprzednich porażek. Nie zmieniamy jednak przygotowań i pracujemy, tak jak przed każdym ligowym spotkaniem. Zespół jest jednak dobrze zmotywowany i zdeterminowany, aby odnieść sukces. Trzeba walczyć o każdą piłkę. Tu nie ma miejsca na wielką filozofię, bo obie ekipy doskonale się znają. Wiemy, że zespół z Torunia ciągnie przede wszystkim Karol Gruszecki. Nie zamierzamy się jednak skupiać wyłącznie na nim. Musimy powrócić do naszej gry, która dawała nam zwycięstwa.
- Czy miał pan pretensje do polskich zawodników, którzy w meczach ze Stalą i Gliwicami dali bardzo mało punktów?
– Niebezpiecznie jest dzielić zespół na Polaków i obcokrajowców. Każdy zawodnik w tej drużynie jest ważny. I nie jest istotne czy chodzi tu o dorobek punktowy, czy pobudzanie drużyny podczas pobytu na ławce rezerwowych. Ten zespół jest zbudowany jak mur, którego zadaniem jest ochrona naszej twierdzy. Kiedy brakuje jednej cegły, to wszyscy mamy problem.
- Część kibiców zarzucała zawodnikom brak zaangażowania w ostatnich spotkaniach...
– W Gliwicach zaczęliśmy w dobrym rytmie i początkowo wszystko szło zgodnie z planem. W drugiej połowie jednak kilka elementów sprawiło, że nasza gra się posypała. Źle zareagowaliśmy na pewne wydarzenia w tym meczu i pozwoliliśmy sobie przez to na utratę właściwej koncentracji.
- Zauważam jednak pewną prawidłowość, Start od wielu lat ma problemy z wchodzeniem w rytm meczowy po długich przerwach. Z czego to wynika?
– Ostatnio mieliśmy sporo problemów zdrowotnych, co nas wytrąciło z równowagi. Przed meczem pucharowym w Warszawie James Washington był chory i nie trenował przez 14 dni. Dostaliśmy nauczkę w dwóch ostatnich meczach i wiemy, co musimy zmienić. Myślę, że w sobotę zobaczymy zespół w znacznie lepszej dyspozycji.
- Wierzy pan w awans do fazy play-off?
– To jest nasz cel i wierzę, że jest on możliwy do zrealizowania. Tabela jest mocno spłaszczona i kwestia awansu do fazy pleo-off będzie rozstrzygać się dopiero w ostatniej kolejce. Nadal jesteśmy w grze o wejście do czołowej ósemki.