Jak będzie wyglądała Energa Basket Liga po zakończeniu epidemii koronawirusa? Jedna z plotek krążących w środowisku mówi o możliwości gry samymi Polakami.
Jeszcze całkiem niedawno zastanawiano się jak zapewnić polskim zawodnikom jak największy udział w meczach Energa Basket Ligi. W poprzednim sezonie wprowadzono na przykład zapis o obowiązku wpisania do meczowego protokołu co najmniej siedmiu koszykarzy urodzonych nad Wisłą. Dywagowano nad tym, czy będzie lepiej jeśli na parkiecie będzie musiał przebywać jeden czy dwóch zawodników z naszym paszportem. Te rozważania już są nieaktualne. Koronawirus zmieni sportowy świat i być może zmieni również zwyczaje zatrudniania obcokrajowców w EBL.
W środowisku koszykarskim dużo mówi się bowiem o tym, że nadchodzący sezon może być rozgrywany przy dużym udziale polskich graczy. I nie będzie to wynikiem odgórnych zarządzeń, ale koniecznością.
Najważniejsze będą ograniczone finanse. Widmo kryzysu już zajrzało lub za chwilę zajrzy w oczy wielu klubom koszykarskim. Sporo z nich zostanie pozbawionych wsparcia ze strony części sponsorów, a także znacznych sum płynących z kasy samorządów. Za kilka tygodni może w wielu miejscach rozpocząć się dramatyczna walka o przetrwanie. A nasi zawodnicy są tańsi od obcokrajowców. Zresztą średnia pensja w EBL zapewne się obniży, a o kwotach płaconych jeszcze na początku marca chyba można zapomnieć.
Nie jest wiadomo, w którą stronę rozwijać się będzie epidemia koronawirusa, więc sprowadzenie graczy zagranicznych może okazać się bardzo trudne logistycznie. Będzie ono zapewne obwarowane wieloma przepisami medycznymi.
Wpływ na polonizację naszej ligi może mieć też fakt, że nieznana jest przyszłość europejskich pucharów w koszykówce. W obecnej sytuacji ich rozgrywanie jest niemożliwe, bo swobodne podróżowanie zespołów po Europie to na razie odległa perspektywa. Prawdopodobnie wiązałoby się to z kwarantannami dla zawodników, co sparaliżowałoby kalendarz ligowy.
Liga z samymi Polakami, jak po raz ostatni bodajże pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku? To całkiem realne. Paradoksalnie taki okres może być olbrzymią szansą dla Startu Lublin. Klub ma już podpisane umowy z Kacprem Borowskim, Mateuszem Dziembą, Tymoteuszem Pszczołą i Bartłomiejem Pelczarem.
Bardzo możliwe jest także, że „czerwono-czarni” ponownie zaangażują Romana Szymańskiego i Damiana Jeszke. Do tego należy dołożyć jeszcze wartościowy zespół rezerw, gdzie na szansę gry w EBL czekają chociażby Krzysztof Wąsowicz, Karol Obarek czy Kamil Waniewski. Start posiada również wartościowe zespoły młodzieżowe. Przypomnijmy, że w tym roku juniorzy wzięli udział w turnieju finałowym mistrzostw Polski U-20. Być może więc koronawirus będzie okazją dla tak ciekawych zawodników jak Jakub Łódź-Śmigielski, Wojciech Kosiuk czy Wiktor Kępka.
Świat po zakończeniu epidemii na pewno będzie wyglądał inaczej. Być może jednak dla wielu polskich koszykarzy będzie to wielka szansa na związanie się na dłużej z ukochaną dyscypliną? Na taką okazję w lidze pełnej obcokrajowców nie mieliby najmniejszych szans.