Wikana-Start po raz pierwszy w sezonie wygrała dwa spotkania z rzędu. Już w piątek szansa na przedłużenie serii. Lublinianie zmierzą się u siebie z Polfrarmeksem Kutno
Polfarmex obecnie zajmuje dziesiąte miejsce w tabeli Tauron Basket Ligi. Ostatnio nie spisuje się najlepiej. Celem zespołu jest awans do fazy play-off. Jednak podopieczni trenera Jarosława Krysiewicza z pięciu poprzednich spotkań wygrali tylko jedno, 76:71 z Rosą Radom. W miniony weekend przegrali u siebie z PGE Turowem Zgorzelec 70:83.
"Czerwono-czarni” mieli teoretycznie, dużo łatwiejszego rywala, ale musieli mocno napracować się na wygraną w Tarnobrzegu. Ostatecznie udało się zdobyć komplet punktów po dogrywce.
– Dobrze weszliśmy w mecz, ale później popełnialiśmy za dużo błędów. Gospodarze nam odskakiwali, jednak zawodnicy wierzyli do samego końca. Udało się doprowadzić do dogrywki i w niej pokonać rywali. W dodatkowym czasie gry podjęliśmy sporo dobrych decyzji – mówi trener Paweł Turkiewicz. I przekonuje, że nie przywiązuje zbyt wielkiej uwagi do faktu, że to była pierwsza wygrana jego drużyny na wyjeździe. – To nie ma większego znaczenia, czy wygrywa się w domu, czy na wyjeździe. Mam po prostu nadzieję, że to dobry moment, żeby zacząć zwycięską passę.
W starciu z Jeziorem zadebiutował Isaac Wells, który spędził na parkiecie nieco ponad 24 minuty. W tym czasie zdobył osiem punktów i zebrał z tablic trzy piłki. – Chcieliśmy pozyskać doświadczonego zawodnika, który ma za sobą występy w Europie. Isaac grał chociażby w finałach ligi cypryjskiej, a także kilku innych krajach.
Na początku zawodów za bardzo się denerwował z powodu presji. Dostał znowu szansę po przerwie i powtarzałem mu, żeby się nie przejmował i starał się minimalizować swoje błędy. Myślę, że bardzo nam pomógł, a w każdym kolejnym spotkaniu będzie się prezentował coraz lepiej – ocenia gracza trener Turkiewicz.
Szkoleniowiec Jeziora Zbigniew Pyszniak przekonywał, że jego zespół popełnił za dużo błędów. Dodatkowo miał pretensje do sędziów. – Już w przerwie komisarz zawodów mówił, że źle sędziują. Naprawdę, to co wyprawiali arbitrzy woła o pomstę do nieba. Nawet w ostatniej akcji Johnson był ciągnięty za rękę, ale faul nie został odgwizdany. Nie było jeszcze takiego, co wygrał z sędziami – mówił po meczu rozgoryczony trener Pyszniak.