Rozmowa z Krzysztofem Szewczykiem, trenerem koszykarek Pszczółki Polski Cukier AZS UMCS Lublin
- Z pięciu ostatnich meczów wygraliście zaledwie dwa. Po jednym ze spotkań mówił pan, że najwyższa dyspozycja ma przyjść na play-off, a dołek formy na tym etapie sezonu był zakładany. Jak długo ten kryzys może jeszcze potrwać?
– Założyliśmy sobie, że najwyższa forma przyjdzie na play-off i tego się trzymamy. Pod ten cel układane są wszystkie treningi. Dlatego nie panikujemy. Jeśli chodzi o nasze wyniki, to najważniejsze, że wyłączając może mecz z Basketem Gdynia, nie przegrywamy z zespołami słabszymi, a tylko z tymi, które są na papierze silniejsze, mają większe możliwości finansowe.
- W defensywie jesteście obok Ślęzy Wrocław najlepszą ekipą w lidze, ale pod względem zdobywanych punktów prezentujecie podobny poziom, jak drużyny, walczące o utrzymanie. Z czego to wynika?
– Mając budżet, jaki mamy i dość ograniczony potencjał jeszcze przed rozpoczęciem sezonu założyliśmy sobie, że aby sprawiać niespodzianki, musimy grać przede wszystkim w defensywie. Jestem pewien, że gdybyśmy stawiali na atak, mielibyśmy znacznie gorszy bilans. Wiadomo, że to większe zaangażowanie w obronie przekłada się na zmęczenie i ma wpływ na naszą skuteczność w ataku. Choć nie ukrywam, że oczekuję od dziewczyn trafiania większej ilości rzutów z czystych pozycji.
- Szczególnie niepokojąco wygląda pod tym względem sytuacja Tess Madgen, która od kilku spotkań ma problem z trafianiem z dystansu.
– To złożona sytuacja. Tess jest w ligowej czołówce pod względem minut spędzanych na parkiecie. Ma teraz fizyczny dołek, ale wyjdzie z niego na najważniejszy moment sezonu. Tess jest naszym czołowym graczem, przez co rywalki specjalnie przygotowują się pod nią. Gra się jej bardzo ciężko, ale ostatnio pod względem punktów wygląda to już nieco lepiej.
- Zawodzi także Marta Mistygacz. Chyba więcej się pan po niej spodziewał?
– To dziewczyna, która potrafi grać dużo lepiej, ale nie zapominajmy, że zaliczyła niedawno duży przeskok. Przez pięć lat grała w pierwszej lidze, teraz trafiła do ekstraklasy, gdzie trenuje się dużo ciężej. Za nią miesiąc naprawdę mocnych treningów, jest zmęczona i potrzebuje czasu, ale będziemy jeszcze mieli z niej pożytek.
- Półtora tygodnia spokojnego treningu sprawi, że w meczu z Widzewem będziecie wyglądać lepiej?
– Cały czas trenujemy ciężko po to, żeby lepiej wyglądać w play-off. Odbywa się to trochę kosztem ligi, ale najważniejsze będą te mecze, które odbędą się już po sezonie zasadniczym. Dopiero dwa tygodnie przed jego zakończeniem zejdziemy z obciążeń. Niemniej, jedziemy do Łodzi po zwycięstwo.
- Z jednej strony kalendarz jest waszym sprzymierzeńcem, bo najmocniejszych przeciwników – Energę Toruń i InvestInTheWest AZS AJP Gorzów Wielkopolski – podejmiecie na własnym parkiecie. Z drugiej, te najtrudniejsze dotychczas mecze wygrywaliście na wyjazdach.
– Nie ma co ukrywać, że tam gra się nam lepiej. W naszej hali problemem jest trafianie otwartych rzutów. Podkreślę jednak kolejny raz, że decydując się na przyjęcie defensywnej strategii, liczyliśmy się z tym. W ostatnich meczach chcemy punktować tak, żeby na koniec zająć przynajmniej szóste miejsce.