Rozmowa z Łukaszem Maćcem, jedynym zawodowym bokserem z Lublina
- Nie do końca. Na początku tej walki w ogóle nie mogłem wczuć się w rytm, byłem troszeczkę jakiś taki zdekoncentrowany, nie do końca wychodziły mi te ciosy, ale później złapałem odpowiednie tempo, zacząłem trafiać. Także druga część walki jak najbardziej udana.
Lanardo Tyner zapowiadał nokaut, ale nawet nie posłał cię na deski.
- No tak, zapowiadał wielki dzwon, ale pusty okazał się w środku. Troszeczkę mnie to denerwowało, że tak gada, ale wiedziałem, że to nie przełoży się na walkę.
Dostałeś sporo ciosów na korpus, odczułeś to?
- Z początku tak, w pierwszych rundach polował na doły. Chciał mnie osłabić, ale byłem dobrze przygotowany, dlatego nie odbiło się to na mnie w końcówce walki.
Szósta runda i prowokacje Amerykanina. Jak to odebrałeś?
- Ma twardy łeb, skubany. Nic go nie ruszyło. Jeszcze nigdy nie przegrał przed czasem, a boksował z naprawdę niezłymi punczera-mi, także no nikt go nie powalił i ja go nie powaliłem.
Kilka razy jego cwaniactwo wzięło jednak górę, wciągał cię w swoje gierki.
- Bardzo doświadczony rywal, od takich powinienem się uczyć i muszę przyznać, że ten pojedynek wiele mi dał. Muszę go jeszcze szczegółowo przeanalizować z trenerem, ale wydaje mi się, że wiem, jakie błędy popełniłem i na pewno wyciągnę wnioski na przyszłość.
Po zakończeniu walki byłeś pewny werdyktu? Bo to Tyner sprawiał wrażenie bardziej zadowolonego po ostatnim gongu, uniósł ręce do góry w geście zwycięstwa.
- Pierwszy remis i trochę się zastanawiałem, ale te jego czyste ciosy nie dochodziły za bardzo do mnie, niektóre na pewno, ale większość wyłapywałem jednak na rękawice, szczególnie w późniejszych rundach. Także myślę, że początek jak najbardziej dla niego, ale sądzę, że wygrałem tę walkę. Przynajmniej sześcioma, siedmioma punktami.
Wsparcie kibiców dodało ci skrzydeł?
- Oczywiście, przy własnej publiczności zawsze walczy się łatwiej. Bardzo dziękuję wszystkim kibicom, podziękowania też dla sponsorów, dla: Eko Gwarancji, dla Paco, dla NPlaya, dla Wojaka, wszystkim serdecznie dziękuję.
W trakcie kilku poprzednich walk zawodnicy mieli problem z reklamami rozłożonymi na ringu, troszkę się po nich ślizgali, jak ty to odebrałeś?
- Miałem troszkę problemów. W piątej rundzie zaczęło się robić lekko mokro. Niektóre są takie, że chłoną ten podkład, inne nie za bardzo, także troszkę niewygodne to było.
Suma summarum zmiana rywala wyszła ci na plus.
- Było to trochę niebezpieczne, na dwa tygodnie przed walką zmienić rywala na takiego, troszkę szalone, jak moje całe życie, ale tak wyszło i cieszę się, że wszystko się udało.
Przed walką mówiłeś, że ewentualne zwycięstwo otworzy ci drzwi do dalszej kariery, więc co dalej?
- Miejmy nadzieję, że tak się stało, że udało się te drzwi otworzyć i będą ciekawe oferty padały. Jestem otwarty na wszelkie propo-zycje i będę walczył - dla siebie, dla moich bliskich i wszystkich kibiców. Czekam na propozycje.