Michał Jankowski (na pierwszym planie) nie boi się ciężkich treningów
ROZMOWA Z Michałem Jankowskim, koszykarzem TBV Startu Lublin
- Jak doszło do pana przeprowadzki do Lublina?
– Ostatni sezon spędziłem w Śląsku Wrocław. Działacze chcieli mnie pozostawić w drużynie, więc również i ja nie planowałem przeprowadzki. Okazało się jednak, że Śląsk nie zgłosił się do Tauron Basket Ligi, więc razem z moim agentem zaczęliśmy szukać nowego miejsca pracy. Działacze z Lublina byli bardzo konkretni, więc wszystko poszło dość szybko. Dodatkowym atutem mojej gry w TBV Starcie jest fakt, że w Warszawie mam rodzinę, więc będę miał do niej całkiem blisko.
- Nie boi się pan gry w TBV Starcie? „Czerwono-czarni” nie walczą o najwyższe cele, a w ostatnich sezonach plasowali się w dolnych rejonach tabeli.
– Rozmawiałem z wieloma osobami na ten temat i usłyszałem wiele pozytywnych komentarzy na temat klubu. Wiadomo, że podstawowym celem jest utrzymanie się w Tauron Basket Lidze. Zespół jednak wygląda ciekawie. Mamy młodego trenera i interesujących zawodników, więc z niecierpliwością czekam na nadchodzący sezon.
- Czy trenował pan wcześniej z którymś z graczy TBV Startu?
– Nie, ale znamy się z meczów ligowych.
- Jak pan oceni po pierwszych treningach Andreja Żakelja, nowego trenera TBV Startu?
– Na razie odbyli tylko kilka treningów. Jest ciężko, ale to normalne na tym etapie przygotowań. Miałem możliwość pracy z kilkoma trenerami z Bałkanów, więc jego metody nie są dla mnie żadnym zaskoczeniem. Na pewno nasz szkoleniowiec zwraca dużo uwagi na detale. Tłumaczy powoli i jest bardzo cierpliwy. Na treningach nie ma krzyczenia. Widać, że to profesjonalista. Na razie mogę się o nim wypowiadać w samych superlatywach. Myślę również, że praca z nim będzie świetną lekcją dla młodych zawodników.
- Jak ocenia pan pomysł wprowadzenie spadków i awansów w Tauron Basket Lidze?
– Na całym świecie są spadki i awanse, więc dobrze, że u nas one również się pojawią. Nikt nie może spać spokojnie i to jest bardzo dobre zjawisko dla rozwoju całej ligi.