Polacy zafundowali swoim kibicom prawdziwą huśtawkę nastrojów. Po dobrym pierwszym secie przyszło kompletne załamanie. Obrońcy tytułu zmobilizowali się jednak do gry i pokonali Skandynawów 3:1.
Finowie byli niewygodnym rywalem dla biało-czerwonych. W pierwszym secie obrońcy tytułu mieli problemy, żeby odskoczyć rywalom. W dużej mierze wynikały one jednak z ich własnych pomyłek. Schodząc na przerwę techniczną mieli zaledwie jeden punkt przewagi – 8:7. Po powrocie na parkiet Polacy zaczęli się rozpędzać, ich zagrywka sprawiała Skandynawom bardzo duże problemy. Przy wyniku 14:9 trener Tuomas Sammelvuo wziął „czas”, ale jego zespół nie ustrzegł się błędów i na drugiej przerwie technicznej tracił już 6 punktów. Do końca premierowej odsłony udało się utrzymać bezpieczną przewagę – Polacy wygrali 25:20.
Zwycięstwo w jednej partii ciężko nazwać sukcesem, dlatego biało-czerwoni musieli utrzymać skupienie także i w pozostałych setach. Natomiast Finowie chcieli im w tym za wszelką cenę przeszkodzić i zaskoczyli ich naprawdę solidną dyspozycją w drugiej odsłonie. Przy prowadzeniu przeciwników 4:2 trener Vital Heynen przywołał do siebie swoich podopiecznych. Na zagrywce stanął Bartosz Kurek, ale nie zdziałał zbyt dużo. Ten sam zawodnik stracił sporo na skuteczności w porównaniu do poprzedniego seta. Na pierwszej przerwie technicznej reprezentanci Skandynawii wygrywali 8:6. W kolejnej akcji wypracowali sobie trzypunktową przewagę i kurczowo się jej trzymali. Polacy tylko ułatwiali im zadanie, bo kolejne serwisy lądowały w siatce. Z drugiej przerwy technicznej biało-czerwoni wracali na parkiet przegrywając już 12:16. Dzięki udanej serii udało im się zniwelować straty do jednego punktu. Po długiej nerwówce poszli o krok dalej i doprowadzili do remisu po 21. O wygranej miała rozstrzygnąć walka na przewagi, a w niej lepsi okazali się Finowie. Po prostym błędzie technicznym wygrali 28:26.
Ta przegrana strasznie podrażniła ambicję Polaków, a w szczególności Michała Kubiaka, który wcześniej zawiódł i na dokładkę otrzymał żółtą kartkę za dyskusję z arbitrem. Biało-czerwoni szybko wyszli na prowadzenie 3:0, między innymi właśnie dzięki jego asom serwisowym. Poprawili nie tylko atak, ale również dobrze przesuwali się w bloku. Przy stanie 2:6 szkoleniowiec Finów przerwał grę. Jednak niewiele to dało, bo na przerwie technicznej jego podopieczni przegrywali różnicą 5 punktów. Obrońcy trofeum zupełnie odmienili swoją grę i systematycznie powiększali przewagę. Na drugiej przerwie technicznej tablica pokazywała rezultat 16:8. Pozostała część tego seta była już historią – Polacy rozbili Finów do 16.
Podopieczni Vitala Heynena chcieli za wszelką cenę pokazać, że przegrana w drugim secie była tylko wypadkiem przy pracy. Dlatego ponownie zaczęli od mocnego uderzenia i zbudowali pewne prowadzenie 8:4. Kolejne etapy tej partii przebiegały pod ich dyktando. Biało-czerwoni niemiłosiernie obijali Skandynawów i na drugiej przerwie technicznej było już 16:7. Finowie nie stawiali wielkiego oporu i zdobyli zaledwie 15 punktów, przygrywając w całym spotkaniu 1:3.