Ten wynik to spore zaskoczenie, bo wydawało się, że PGE Start po pokonaniu ekipy z Torunia w ostatniej kolejce wchodzi na dobre tory. W środku tygodnia jednak „czerwono-czarni” w dramatycznych okolicznościach przegrali w Koszykarskiej Lidze Mistrzów, a w sobotę oddali mecz praktycznie bez walki.
Od samego początku rzucała się w oczy bardzo indywidualna gra zawodników z Lublina. Brakowało asyst, celnych rzutów, obrony – ta lista mogłaby być jeszcze dużo dłuższa.
efekcie po niespełna 5 min Start przegrywa 2:11. Ten wynik ustawił gości w roli ekipy goniącej i z tej roli nie wyszli do końca meczu. Wystarczy powiedzieć, że pierwsza asysta na koncie pojawiła się dopiero w połowie drugiej kwarty przy trafieniu Bartłomieja Pelczara. Przy okazji warto zaznaczyć, że to była też pierwsza trójka Startu w tym spotkaniu.
Po zmianie stron było tylko trochę lepiej, bo udało się zniwelować różnicę między obiema ekipami do zaledwie kilku punktów. Co z tego, skoro pogoń kosztowała przyjezdnych mnóstwo sił i zabrakło ic na odparcie kolejnej ofensywy słupszczan. Ta ostatecznie zabiła mecz, a końcowe minuty były okazją do fiesty dla miejscowych kibiców. Energa Czarni ostatecznie wygrali aż 98:72.
W lubelskim zespole nie zawiedli praktycznie tylko Quincy Ford i Jordan Wright Pierwszy to były gracz Energii Czarnych i dobrze sobie znanej hali zdobył aż 13 pkt. Wiright do dorobku drużyny dołożył 20 „oczek”. Bohaterem zwycięzców był za to Szymon Tomczak. Gracz, który w przeszłości był w orbicie zainteresowania Startu, zdobył w sobotę aż 25 pkt.
Energa Czarni Słupsk – PGE Start Lublin 98:72 (27:15, 24:23, 18:21, 29:13)
Czarni: Tomczak 25, Duffy 19 (3x3), Ivory 8 (2x3), Etou 6, Skele 7 (1x3), Nowakowski 3 (1x3) oraz Wilczek 15 (2x3), Carter Jr 12 (2x3), Musiał 3 (1x3), Pluta 0.
Start: Wright 20 (2x3), Mack 12, Hawkins 10 (1x3), Griffin 10, Put 0 oraz Ford 13 (1x3), B. Pelczar 5 (13), Szymański 2, Krasuski 0.
Sędziowali: Pastusiak, Szczurewski i Ostrowski.
