
Inez Sikora w mistrzostwach Europy U-19 zaliczyła trzy występy. Biało-Czerwone jednak nie zdołały awansować do półfinału turnieju rozgrywanego na Podkarpaciu

Polki rozpoczęły turniej od meczu z Włoszkami. W Stalowej Woli padł remis 1:1, który był jednak dla naszej drużyny bardzo pechowy. Biało-Czerwone objęły prowadzenie w 63 minucie za sprawą Weroniki Araśniewicz. Wyrównała w 90 minucie Giada Pellegrino Cimo. Inez Sikora, na co dzień zawodniczka Górnika Łęczna, zameldowała się na murawie tuż po kwadransie drugiej odsłony zmieniając Maję Zielińską.
Bolesnym doświadczeniem dla podopiecznych pochodzącego z Białej Podlaskiej Marcina Kasprowicza był środowy mecz z Francją. Trójkolorowe rozbiły w Mielcu nasze zawodniczki aż 6:0. Julia Woźniak, bramkarka reprezentacji Polski, szczególnie dobrze zapamięta Lindę Joseph, która wbiła jej aż trzy gole. Poza tym do siatki trafiały jeszcze Julie Swierot, Ornella Graziani i Maeline Mendy. Sikora ponownie rozpoczęła mecz na ławce rezerwowych, ale na boisko weszła wraz z początkiem drugiej połowy zmieniając Zielińską.
W ostatnim meczu fazy grupowej Polki zmierzyły się w Tarnobrzegu ze Szwecją. Konfrontacja z reprezentacją Trzech Koron była najlepszym występem naszej ekipy i zakończyła się zwycięstwem 5:0. Po dwie bramki zdobyły Weronika Araśniewicz i Julia Gutowska. Swoje trafienie zaliczyła także Kinga Wyrwas. Sikora tym razem na boisko wybiegła w pierwszej jedenastce, ale w przerwie została zmieniona przez Zielińską.
Niestety, ale wysokie zwycięstwo nic nie dało Biało-Czerwonym. Fazę grupową zakończyły na trzeciej pozycji mając tyle samo punktów co Włoszki. Zawodniczki z Półwyspu Apenińskiego zostały sklasyfikowane wyżej, ponieważ w ostatecznym rozrachunku ich bilans bramkowy był lepszy o zaledwie jedną bramkę.
– W sporcie można przegrać w bardzo różny sposób. Wysoka porażka w spotkaniu z Francją bardzo nas ugodziła. Mieliśmy świadomość, że jedyną opcją na wynagrodzenie tego rozczarowania kibicom, którzy zawsze nas wspierają, jest rozegranie kapitalnego spotkania przeciwko Szwecji. Tak właśnie się stało i mogę być bardzo dumny z tej drużyny. Czas pomiędzy tymi spotkaniami na pewno nie był dla nas łatwy.
– Musieliśmy odbudować się zarówno fizycznie, jak i mentalnie, sprawić, byśmy znów byli bardzo silni. Wykorzystaliśmy te kilka dni fantastycznie. Starcie ze Szwecją udowodniło, jak dumnym i honorowym jesteśmy narodem, walczącym do samego końca. Mam bardzo duże szczęście, że mogę pracować z tak świetnymi zawodniczkami. Naszym celem było oczywiście wypaść jak najlepiej, zaprogramowaliśmy wszystko, by zagrać co najmniej w półfinale. Byliśmy bardzo blisko osiągnięcia tego celu. Przed meczem ze Szwecją wiedzieliśmy, że na pewno musimy wygrać, niewiadomą były jedynie rozmiary, w jakich musieliśmy tego dokonać. Finalnie zabrakło nam zapewne kilku minut, bo jestem przekonany, że zdobylibyśmy kolejną bramkę – powiedział portalowi laczynaspilka.pl Marcin Kasprowicz.
