Fot. Przemysław Gąbka/gornik.leczna.pl
Nieskuteczność była największą bolączką Górnika Łęczna w wyjazdowym spotkaniu z Ruchem Chorzów. Jeżeli uda się poprawić w tym elemencie, w kolejnych meczach zielono-czarni nie powinni obawiać się o punkty/
Przed rozpoczęciem sezonu kibice Górnika Łęczna mogli mieć wiele obaw odnośnie postawy zespołu, który w letnim okienku transferowym został dość mocno osłabiony. Spotkanie z Ruchem Chorzów pokazało jednak, że część z nich była na wyrost. Na Śląsku zielono-czarni rozegrali całkiem niezłe zawody. Zabrakło tylko korzystnego wyniku.
Sobotni mecz należałoby podzielić na dwie części, zgodnie z tym, jak robi to regulamin piłki nożnej. Pierwsza połowa – nudna, bez pomysłu, odwagi i niemal okrojona z dogodnych sytuacji. I to z obu stron. Druga przeciwnie, pełna dynamicznych akcji, zrywów i okraszona trzema bramkami. Zresztą nawet bramkarz łęcznian Sergiusz Prusak przyznał: – Przespaliśmy pierwsze 45 minut, trochę zbyt bojaźliwie podeszliśmy do przeciwnika. W szatni trener nas pobudził, na drugą część wyszliśmy już z innym, dużo lepszym nastawieniem.
Ten przestój w pierwszej połowie można byłoby Górnikom wybaczyć, gdyby wykorzystali choć co drugą sytuację po przerwie. Już po kwadransie powinni prowadzić 3:0. Niestety, wróciły demony z poprzedniego sezonu i znów dał o sobie znać grzech nieskuteczności. Piotr Grzelczak, Leandro i Grzegorz Piesio zrobili wiele, żeby pokonać Wojciecha Skabę, ale za każdym razem golkiper Niebieskich wychodził z opresji obronną ręką.
– Można powiedzieć, że to był mecz niewykorzystanych sytuacji, szczególnie jeżeli chodzi o drugą połowę. W drugiej części spotkania stworzyliśmy sobie dużo okazji, wystarczająco żeby ten mecz wygrać. Zabrakło skuteczności, dlatego trzeba nad tym pracować. Szkoda straconej bramki w końcówce, bo chwilę wcześniej wyrównaliśmy całkowicie zasłużenie, stwarzając sobie wcześniej wiele okazji do zdobycia bramki – powiedział Przemysław Pitry.
Mimo wszystko piłkarze z Łęcznej zasłużyli na pozytywne recenzje za spotkanie w Chorzowie. Bez Tomasza Nowaka, Tomislava Bozicia (odeszli), Jakuba Świerczoka (zesłany do rezerw), Veljko Nikitovicia (zakończył karierę) oraz Łukasza Mierzejewskiego (kontuzja) potrafili zagrać z mocniejszym kadrowo Ruchem jak równym z równym, a fragmentami nawet go zdominować.
Zabrakło tylko trochę lepszej skuteczności. Jeżeli uda się dopracować ten element i powielić to, co było dobre w drugiej połowie meczu z Ruchem, można realnie powalczyć o punkty w kolejnych spotkań. Nawet z tak mocnym rywalem, jak typowana do walki o mistrzostwo Lechia Gdańsk.
Statystyki wg raportu T-Mobile Stats
Posiadanie piłki (44%-56%), podania (383-469), odzyskane piłki (141-145), rzuty rożne (4-11), dośrodkowania (12-23).