W meczu ostatniej kolejki Górnik Łęczna zremisował 2:2 na wyjeździe z Ruchem Chorzów i po trzech sezonach pożegnał się z Lotto Ekstraklasą. Ze względu na zachowanie miejscowych kibiców spotkanie dwukrotnie było przerywane, a następnie przedłużone aż o 23 minuty
To był mecz o życie dla piłkarzy trenera Franciszka Smudy. Górnik jechał na Śląsk po wygraną, która jednak nie dawała gwarancji pozostania w ekstraklasie. Zielono-czarni musieli bowiem monitorować wynik w spotkaniu pomiędzy Zagłębiem Lubin, a Arką Gdynia. Tylko porażka lub remis zawodników trenera Leszka Ojrzyńskiego spowodowałby, że Górnik w wypadku wygranej zachowałby ligowy byt.
Początek spotkania nie należał do najciekawszych. Oba zespoły grał ospale i brakowało składnych akcji. Wreszcie w 16 minucie Javier Hernandez popisał się znakomitym prostopadłym podaniem do Bartosza Śpiączki. Napastnik Górnika mimo, że był naciskany przez obrońcę zdołał płaskim strzałem posłać piłkę do siatki Libora Hrdlicki i nadzieje na pozostanie w ekstraklasie odżyły.
Po objęciu prowadzenia Górnik oddał inicjatywę rywalom, ale ci nie potrafili wykorzystać kilku niezłych okazji. Najpierw dwa razy z rzutu wolnego szczęścia próbował Bartosz Nowak, ale za każdym razem trafiał w mur, a w 28 minucie po dobrej główce Michała Helika refleksem wykazał się Wojciech Małecki.
Tuż po upływie 30 minuty w polu karnym „Niebieskich” główkował Gerson, ale także bez powodzenia. I kiedy wydawało się, że do przerwy wynik nie ulegnie zmianie gracze Smudy zadali kolejny cios. Po ładnej zespołowej akcji w pole karne wpadł Grzegorz Bonin i oddał płaski soczysty strzał. Hrdlicka zdołał sparować uderzenie kapitana Górnika, ale z dobitką pospieszył Piotr Grzelczak i było 2:0. Niestety, w tym samym czasie Arka prowadziła w Lubinie również dwoma bramkami i stało się jasne, że o utrzymanie łęcznianom będzie niezwykle trudno.
Po zmianie stron w 51 minucie ładnym uderzeniem piętą popisał się Śpiączka, ale bramkarz Ruchu był na posterunku. Pięć minut później wydarzyło się coś, czego nikt nie chce oglądać na piłkarskich stadionach. Sfrustrowani grą swoich zawodników kibice Ruchu wrzucili na płytę boiska kilkanaście rac i doprowadzili do przerwania meczu. Gdy uporano się z tym problemem i gra rozpoczęła się na nowo fani „Niebieskich” znów odpalili race i wrzucili je na murawę. W związku z tym sędzia Jarosław Przybył poprosił wszystkich piłkarzy o zejście z boiska, a zamieszki trwały kilkanaście minut.
Kiedy sytuacja się unormowała obie jedenastki wróciły do gry. Tymczasem spotkanie pomiędzy Zagłębiem, a Arką w zasadzie się rozstrzygnęło, bo w końcówce goście prowadzili 3:1. Zielono-czarni znając wynik z Lubina wyszli na boisko mocno podłamani. Co więcej arbiter przedłużył mecz aż o 23 minuty. Gospodarze zdecydowali się mocniej zaatakować Górnika i najpierw w 13 minucie doliczonego czasu gry gola kontaktowego zdobył Eduards Visniakovs, a cztery minuty później do remisu doprowadził Michał Koj.
Takie rezultaty w Chorzowie i Lubinie spowodowały, że drużyna Smudy na koniec sezonu zajęła 15 miejsce i wraz z ekipą z Chorzowa spadła do I ligi.
Ruch Chorzów - Górnik Łęczna 2:2 (0:2)
Bramki: Visniakovs (90+13), Koj (90+17) - Śpiączka (16), Grzelczak (43)
Ruch: Hrdlicka – Konczkowski, Helik, Grodzicki, Koj – Trojak (86 Visniakovs), Urbańczyk – Przybecki (90+20 Słoma), Nowak (53 Walski), Moneta – Arak.
Górnik: Małecki – Leândro, Gérson, Sasin, Matei – Atoche (90+19 Jarecki) – Grzelczak, Drewniak (86 Tymiński), Hernandez (90+9 Piesio), Bonin – Śpiączka.
Żółte kartki: Gerson, Sasin
Sędziował: Jarosław Przybył (Opolski ZPN)
Widzów: 5962