Fot. Wojciech Nieśpiałowski
Problemy zdrowotne Vojo Ubiparipa i Bartosza Śpiączki komplikują taktyczne plany Andrzeja Rybarskiego, bo Piotr Grzelczak wciąż zawodzi.
Jest spora szansa, że w kolejnym ligowym spotkaniu, za tydzień w Płocku, do dyspozycji trenera Andrzeja Rybarskiego będzie już Bartosz Śpiączka. Napastnik, który w tym sezonie strzelił dla zielono-czarnych trzy bramki (dwie w lidze i jedną w Pucharze Polski), pauzuje z powodu kontuzji stawu skokowego od 24 września. W tym tygodniu ma wejść w trening na pełnych obrotach.
O tym, jak ważnym jest piłkarzem dla Górnika można było się przekonać, gdy go zabrakło. 25-latek to typ zawodnika, bazującego na cechach fizycznych i mentalnych. Szybki, silny, agresywny, nieustępliwy i waleczny. Podczas meczu nie unika kontaktu z przeciwnikiem, często zmuszając do błędów, które przekładają się na dogodne sytuacje, czy to dla niego, czy dla partnerów. Zastępujący go Piotr Grzelczak jest zupełnie innym piłkarzem. Na dodatek nie imponuje formą, marnując sporo dobrych okazji.
Problem nie mógł ujść uwadze Andrzeja Rybarskiego. – Chcieliśmy walczyć o zwycięstwo i z takim nastawieniem wyszliśmy na spotkanie z Arką. Nie udało się, zabrakło nam tzw. strzelby, czyli strikera, który by wykończył stworzone sytuacje – ocenił szkoleniowiec Górnika.
Kłopoty ze skutecznością widoczne są gołym okiem. W trzech ostatnich ligowych meczach łęcznianie strzelili w sumie tylko dwie bramki. W całym sezonie 13, co sprawia, że gorsze od nich są tylko trzy drużyny. Średnią mocno zawyżają spotkania z Piastem Gliwice i Koroną Kielce, w których piłkarze Górnika pokonywali bramkarzy rywali w sumie siedmiokrotnie. W dziesięciu pozostałych meczach ta sztuka udała im się zaledwie sześć razy. Oczekiwano, że skuteczność poprawi się po dołączeniu do zespołu Vojo Ubiparipa. Serb trafił dwa razy w pięciu meczach, po czym doznał kontuzji. Na jego powrót trzeba będzie poczekać nieco dłużej niż na Śpiączkę.
Górnik po remisie z Arką wydostał się ze strefy spadkowej. W tabeli wciąż jest jednak bardzo ciasno. Ruch Chorzów i Wisła Kraków, plasujące się niżej niż łęcznianie, mają na koncie tyle samo punktów. Różnica między ósmą w tabeli Wisłą Płock, a szesnastą Wisłą Kraków to zaledwie pięć „oczek”.
– Szkoda punktów straconych w sobotę. W pierwszej połowie to był równy mecz. Ciężko się grało, ale mieliśmy swoje sytuacje. Zresztą oni także. W drugiej połowie tych sytuacji było jeszcze więcej. Trzy, cztery, po których mogła paść bramka, ale mecz skończył się wynikiem 0:0. Musimy grać tak, jak w końcówce drugiej połowy meczu z Arką. Trochę wyżej, blisko siebie i od razu będzie to wyglądało lepiej na boisku. Teraz mamy kolejny mecz z Wisłą Płock, musimy powielić to, co było dobre, poprawić, co było złe i myślę, że na sto procent zrobimy punkty – stwierdził lewy obrońca Górnika Leandro.