Piłkarze Górnika Łęczna oraz trener Jurij Szatałow udowodnili, że pomylił się ten, kto przedwcześnie ich skreślał. Po zwycięstwie w Gliwicach ich szanse na utrzymanie znacząco wzrosły.
Oczywiście, jedna jaskółka wiosny nie czyni. Zwycięstwo w Gliwicach to zbyt mało, żeby stawiać ekipę z Łęcznej na piedestale i wychwalać rosyjskiego szkoleniowca, ale metamorfoza zespołu była w poniedziałkowy wieczór widoczna gołym okiem. To dobrze rokuje na przyszłość.
O tym, że zielono-czarni mają twarde charaktery, ambicje i wolę walki, wiadomo było od dawna. Pokazywali to nawet w słabszych meczach i nikt nie mógł mieć o to do nich pretensji. Ostatnio brakowało im za to najzwyczajniej w świecie umiejętności. Oczywiście nie chodzi o to, że nagle je stracili, ale nie umieli ich sprzedać. Przez to mieli problemy ze stwarzaniem podbramkowych sytuacji i wykorzystywaniem ich. W jedenastu meczach strzelili zaledwie siedem bramek. Dopiero w Gliwicach przełamali się, pierwszy raz wiosną zdobywając trzy gole w jednym meczu.
Ciężko powiedzieć, ile w tym zasługi Szatałowa, ale w poniedziałek formą imponowali zarówno Grzegorz Bonin, jak i Fedor Cernych, który strzelił pierwszego gola od grudnia. A historia pokazuje, że gdy ta dwójka jest dobrze dysponowana, Górnik zdobywa punkty. Jakby tego było mało, wreszcie błysnął Shpetim Hasani, który na kolejne trafienie czekał od sierpnia.
– Gratuluję moim chłopakom nie tylko zwycięstwa, ale i tego, że potrafili się podnieść z 0:2 na 3:2 .Jestem zadowolony ze swojego zespołu. Wierzyłem w drużynę cały czas. Zagraliśmy dobry mecz i strzeliliśmy trzy bramki. Cieszę się, że skuteczność wróciła, to bardzo dobry prognostyk na przyszłość – powiedział Szatałow na konferencji prasowej po meczu w Gliwicach.
Zwycięstwo nad Piastem mocno poprawiło sytuację Górnika w tabeli. Wpływ miały na to też dwa remisy w grupie spadkowej, ale zielono-czarni mogą mówić dziś o względnym komforcie. Mają trzy punkty przewagi nad strefą zagrożoną degradacją i dzięki wyższemu miejscu po sezonie zasadniczym gwarancję, że nawet w wypadku porażki w kolejnym meczu i zwycięstw Bełchatowa oraz Zawiszy, nie spadną poniżej 14 lokaty. Nie ma jednak co oglądać się za siebie. Trzeba pokonać za tydzień Cracovię i uczynić przewagę jeszcze bezpieczniejszą.
Wszyscy dostali licencje
Po raz pierwszy w historii żaden z klubów polskiej ekstraklasy nie miał problemów z otrzymaniem licencji w pierwszym terminie. Jednak na dziesięć zespołów nałożono nadzory finansowe, na cztery – infrastrukturalne i na dwa – sportowe.
Wśród klubów, którym w najbliższym czasie członkowie komisji będą się baczniej przyglądali, jest Górnik Łęczna. Zielono czarni zadeklarowali w prognozie finansowej, ze zredukują wynagrodzenia piłkarzy. Jeśli tego nie zrobią, w przyszłości mogą zostać ukarani np. grzywną.
Sytuacja finansowa beniaminka z Łęcznej jest jednak stabilna. Jeszcze niedawno klub miał niewielkie zaległości, co na niedawnej konferencji prasowej potwierdził trener Jurij Szatałow, ale wszystko zostało uregulowane przed złożeniem wniosku. Dzięki temu nie trzeba było podpisywać żadnej ugody.
Teoretycznie zielono-czarni mogliby występować nawet w europejskich pucharach, bo otrzymali licencję UEFA, ale szanse na to stracili, nie awansując do grupy mistrzowskiej.
Komisja licencyjna była łaskawa dla beniaminka, bo zgodnie z regulaminem mogła ukarać go grzywną w związku z nieterminowym złożeniem niektórych dokumentów finansowych. Jej członkowie wykazali się jednak wyrozumiałością i poprzestali na ostrzeżeniu.