Rozmowa z Grzegorzem Boninem, pomocnikiem Górnika Łęczna.
Rozpoczynasz już czwarty sezon w Górniku, ale chyba nigdy wcześniej klub nie borykał się z takimi problemami, jak obecnie.
– Na pewno to, co dzieje się wokół klubu nie jest dla nas łatwe. Jako zawodnicy nie mamy nic do gadania, skupiamy się na swojej pracy, ale rzeczą oczywistą jest, że chcielibyśmy grać dla naszych kibiców. Wywalczyliśmy razem awans, później w ekstraklasie dalej nam pomagali, zarówno w meczach domowych, jak i nawet na najdalszych wyjazdach i wierzymy w to, że będą dalej z nami. Bardzo liczymy na ich wsparcie.
Trener Andrzej Rybarski prosił was, żebyście skupili się na treningach, meczach, wyczyścili głowy, ale to w ogóle możliwe, żeby odciąć od całej otoczki?
– Wiadomo, że to, gdzie będziemy grali, czy będą z nami kibice, to wszystko są tematy, które gdzieś w rozmowach między zawodnikami się przewijają. Jak się przychodzi do klubu, to siłą rzeczy się o tym dyskutuje. Ale gdy wychodzimy na trening, na sparing, wtedy nasze myśli koncentrują się na boisku i na robocie, jaką mamy do wykonania. Nikt wówczas nie zaprząta sobie głowy innymi sprawami.
Jeżeli zapadnie decyzja, że swoje spotkania będziecie rozgrywali na Arenie Lublin już od meczu z Lechią Gdańsk, na tym obiekcie, podobnie, jak klub z Trójmiasta, odbędziecie zaledwie jeden trening. Zostaniecie pozbawieni atutu własnego boiska.
– Na pewno to może być problem. Atut własnego boiska to bardzo istotna sprawa. Najlepiej przekonaliśmy się o tym w pierwszym sezonie po awansie, gdy zbudowaliśmy w Łęcznej twierdzę i przeciwnikom ciężko było ugrać na naszym terenie jakiekolwiek punkty. Mam nadzieję, że czy będziemy grali w Łęcznej, czy w Lublinie, to ten atut będzie jednak po naszej stronie. Bo atut własnego boiska to przede wszystkim trybuny, nasi kibice. Jeśli oni będą z nami, będziemy mieli przewagę nad przeciwnikami.
Po tym, jak z klubem pożegnał się Tomek Nowak, a Veljko Nikitović zakończył piłkarską karierę, czujesz, że na twoich barkach będzie spoczywała jeszcze większa odpowiedzialność za grę zespołu?
– Każdy ma swoje zadania na boisku, ja także. Do tej pory było tak, że odpowiadałem za ofensywę, te poczynania w ataku w dużej mierze były ode mnie zależne i myślę, że to się nie zmieni. Ale żeby wygrywać mecze potrzebujemy jedenastu zawodników. Nikt w pojedynkę nie jest w stanie nic zdziałać, nikt sam nie wygra meczu. Jeśli w trakcie sezonu wypadnie jedno czy drugie ogniwo, może być ciężko żeby gdzieś zapunktować. Potrzebujemy równej i wysokiej formy, a przede wszystkim dobrego zdrowia, żeby wytrzymać ten sezon i zrobić wynik na miarę naszych celów, na miarę utrzymanie.
A jeśli chodzi o szatnię?
– Naszą siłą zawsze była atmosfera, w szatni zawsze było wesoło i myślę, że to się nie zmieni. Wypadł nam Velo, odszedł Tomek, ale w dalszym ciągu jest grupa kilku zawodników, którzy będą odpowiadali za to, żeby klimat w zespole stale był pozytywny. Na tym bazowaliśmy, gdy mieliśmy swoje problemy, gdy nie zdobywaliśmy punktów. Dzięki temu zrobiliśmy utrzymanie w poprzednim sezonie i teraz, gdy dołączyło do nas kilku nowych zawodników, nic się nie zmieniło.
Pod względem fizycznym jesteście już w stu procentach gotowi do rozgrywek czy ta świeżość i najwyższa dyspozycja przyjdzie dopiero po kilku kolejkach?
– Jeśli chodzi o aspekty motoryczne jest, myślę, ok. Za nami ciężki okres przygotowawczy, nikt się nie oszczędzał i myślę, że to wyjdzie na plus. Ale wiadomo, liga to jest zupełnie co innego niż sparingi. Czasem jest tak, że ktoś w sparingach sobie dobrze radzi, a potem przychodzi mecz o punkty i głowa nie pracuje. Mam nadzieję, że wszyscy są przygotowani znakomicie nie tylko fizycznie, ale i mentalnie i na ligowe spotkania będzie wychodziła taka jedenastka, która będzie w stanie podjąć walkę z każdym przeciwnikiem.
Ci nowi zawodnicy, którzy dołączyli do zespołu latem, są w twojej ocenie gotowi do tego, żeby na poziomie ekstraklasy być wartością dodaną dla drużyny?
– Czas pokaże. Na pewno każdy z nich dostanie szansę i tylko od nich samych będzie zależało, czy będą potrafili ją wykorzystać. Muszą robić wszystko, żeby tak się stało, żeby zaistnieli w ekstraklasie. Wierzę w nich.
Po tobie widać, że złapałeś już czucie piłki. Trafienie ze sparingu z Pogonią Siedlce – najwyższa klasa. Oby takie bramki wpadały w lidze.
– Na początku w sparingach nie chciało wpadać, w końcu się udało i mam nadzieję, że w lidze ta piłka dalej się mnie będzie słuchała, bo bardzo będziemy potrzebowali tych goli. Czy to moich, czy innych chłopaków.
Wierzysz w to, że w tym składzie personalnym uniknięcie degradacji jest realne?
– Po to trenujemy, po to gramy, żeby te mecze wygrywać. Nie zastanawiamy się nad tym, czy spadniemy, czy nie. Sezon jest długi, musimy w każdym meczu walczyć. Najpierw o pierwszą ósemkę, jeśli się nie uda, to będziemy się bili znów do ostatniej kolejki. Ta liga jest tak ułożona, że nawet jeśli w sezonie zasadniczym zgubi się punkty, można odrobić straty w fazie finałowej. Tak, jak zrobiliśmy to w poprzednim sezonie. Mam jednak nadzieję, że tym razem wcześniej zapewnimy sobie utrzymanie. Wierzę, że tak będzie.
Do Chorzowa jedziecie po trzy punkty?
– Jak najbardziej. Ruch to przeciwnik w naszym zasięgu. Jeśli zagramy swoje, możemy go pokonać. Chcemy dobrze zacząć sezon i zwyciężyć w Chorzowie.