

Motor Lublin zremisował z Piastem Gliwice 0:0. Kto był bardziej zadowolony z wyniku i jak spotkanie oceniają trenerzy obu ekip?

Max Molder (Piast Gliwice)
– Mieliśmy naprawdę trudny początek. Myślę, że to było nasze najtrudniejsze pięć-siedem minut w tym sezonie. Bardzo się cieszę, że to nas nie załamało, że zachowaliśmy spokój i po chwili wróciliśmy do meczu. Później ta pierwsza połowa przebiegała już pod nasze dyktando. Wypracowaliśmy sobie wiele takich pół sytuacji i moim zdaniem dwie duże szanse okazji Dziczka i Sanki. Po przerwie to było dziwne spotkanie, myślę, że warunki pogodowe miały duży wpływ na zawodników obu drużyn. Miałem nadzieję, że będziemy lepiej wyglądać z piłką i że to zmęczenie będzie bardziej widać po Motorze niż u nas. Gra była bardziej otwarta, a po czerwonej kartce nie mieliśmy już na boisku takich zawodników, jak Sanca czy Barkovskiy, którzy mogliby zrobić różnicę. Próbowaliśmy wszystkiego, ale nasi zawodnicy też byli już bardzo zmęczeni, było to widać po strzałach i dośrodkowaniach. Chcieliśmy pierwszy raz wygrać w tym sezonie i robimy wszystko w tym kierunku. Nie udało się, ale mamy pierwszy punkt, pewnie bylibyśmy bardziej zadowoleni gdybyśmy tutaj zdobyli to „oczko” w końcówce rundy. Muszę przyznać, że jestem dumny z moich zawodników każdego dnia, także po tym spotkaniu, jak razem walczyli.
Mateusz Stolarski (Motor Lublin)
– Weszliśmy dobrze w ten mecz. Myślę, że ponad 10 minut, powinniśmy udokumentować przewagę bramkę. Nie było idealnej sytuacji, ale mając tyle możliwości na połowie przeciwnika powinniśmy się pokusić o prowadzenie. Potem mecz się wyrównał, a Piast miał swój moment, kiedy dominował i stworzył dwie groźne sytuacje. W drugiej połowie to rywale zaczęli dominować, a my mieliśmy problem przez 10 minut, aby wyjść z własnej połowy. Potem po zmianach zaczęliśmy powoli wchodzić na połowę przeciwnika i zaczynać coś kreować. Potem czerwona kartka spowodowała, że musieliśmy się cofnąć i w pierwszym tempie wybronić. To była dobra gra w defensywie, ale zabrakło mi przynajmniej dwóch-trzech zrywów po tej kartce. Dwa prowadzenia Brighta mogły być okazjami do kontr, ale źle rozegraliśmy piłkę w ostatniej fazie akcji. Z przebiegu meczu remis, z którego nie jesteśmy zadowoleni jednak to sprawiedliwy wynik.
Pierwsze 10 minut...
– Nie zrobiliśmy wszystkiego, aby swoje momenty udokumentować bramką. Myślę, że powinniśmy dokonywać lepszych wyborów, jak przedostawaliśmy się z piłką za linię obrony rywala. Podania albo były za mocne, albo za bardzo szły do zewnątrz i wyganialiśmy się ze światła bramki. Oczekujemy od siebie, żeby wygrać pojedynek, który stworzy przewagę, przede wszystkim przez skrzydłowych. Nie wygrywając tych pojedynków nie było sytuacji.
Co się zmieniło po 10 minutach...
– Powinniśmy szybciej wznawiać z piątego metra. Dawaliśmy się niepotrzebnie przeciwnikom zorganizować, przez co mogli być bliżej nas i złapać nas z pressingu. Za bardzo wstrzymywaliśmy grę. Piast po prostu ma też bardziej piłkarski zespół. W poprzednich meczach też mieli wysokie posiadanie piłki. Jak już nabrali pewności, to lepiej czuli się z piłką przy nodze.
Druga połowa...
– Nie stworzyliśmy takiej konkretnej sytuacji. Myślę, że za bardzo szliśmy na zewnątrz, nie pozycjonowaliśmy się w środku. Przez to moglibyśmy szybciej zebrać piłkę, albo dostać się między linie. Obrońcy dobrze blokowali „Czubiego” czy naszych skrzydłowych. Było parę dobrych dośrodkowań, ale „Czubi” został zatrzymany w blokach i nie mógł sobie wypracować czystej sytuacji.
Jakie znaczenie po remisie z Piastem ma punkt z Gdańska?
– Średnie, bo u siebie chcemy wygrywać. Cieszy, że zachowaliśmy drugie czyste konto u siebie. Jest dobra reakcja gry obronnej po Gdańsku, ale nie wykreowaliśmy tyle, żeby strzelić zwycięską bramkę. My u siebie nie możemy cieszyć się z punktu, musimy grać o trzy. Tylko taki wynik nas satysfakcjonuje.
