

Po udanej inauguracji Motor Lublin musiał przełknąć gorzką pigułkę w Szczecinie. Goście prowadzili z Pogonią 1:0, ale później strzelali już tylko rywale i spotkanie zakończyło się wygraną „Portowców” 4:1. Jak zawody oceniają trenerzy?

Robert Kolendowicz (Pogoń Szczecin)
– Cieszę się niezwykle ze zwycięstwa. Cieszę się z tego, jak mój zespół zareagował po tym, co się wydarzyło w Radomiu i po tym, jak straciliśmy kuriozalnego gola. Chciałbym podziękować kibicom za pomoc i wiarę w nas. Szczególnie po tym, co się wydarzyło w ostatnich dniach, z niefortunnym atakiem na nas. Kibice byli z nami i dali nam wsparcie, za to im serdecznie dziękuję. Co do meczu, to dalej jesteśmy w fazie budowy zespołu i dalej się rozwijamy. Zagraliśmy trochę inaczej niż zwykle, nie zawsze pressowaliśmy wysoko, czekaliśmy. W początkowej fazie meczu mieliśmy problemy z pressingiem, Motor łatwo go omijał. Po korektach, w miarę upływu czasu, byliśmy już w tym zdecydowanie lepsi. Cieszy mnie też indywidualna gra zawodników. Wielu pokazało olbrzymi potencjał i jakość. Przed nami długa droga. Nie jesteśmy tak słabi, jak wskazuje wynik z Radomia, ani jeszcze tak dobrzy, jak wskazuje wynik z Motorem, bo mecz mógł potoczyć się inaczej. Jedna rzecz: mój zespół wierzył, nawet po stracie gola. Za to jestem wdzięczny i z tego jestem dumny. Tej wiary nie zabraknie u nas nigdy, pokazaliśmy, że potrafimy walczyć do końca i to jest fajne. Cieszą gole po stałych fragmentach, bo nad tym pracowaliśmy.
– Chciałbym podkreślić jeszcze dwie rzeczy: to był setny mecz Koutrisa w barwach Pogoni. Duże gratulacje za to. Chciałbym też powiedzieć coś o Krzysztofie Kamińskim. Wszedł z ławki w ważnym momencie i dał nam dużo spokoju. Rola rezerwowego bramkarza nie jest łatwa, ale jak mówiłem im przed meczem: potrzebuję każdego i każdy w trakcie sezonu będzie nam potrzebny. To potwierdził Krzysiek, dodając nam spokoju i wiary. Duże gratulacje dla niego.
Mateusz Stolarski (Motor Lublin)
– Sezon miodowy dla Motoru dobiegł końca. O ile w poprzednich rozgrywkach mogliśmy przymknąć oko na takie porażki, to w tych nie możemy przegrywać meczów tak wyraźnie. To nie do zaakceptowania i nie ma na to przyzwolenia. Niestety, musimy przełknąć ten wynik i iść dalej. Pogoń była jednak bezwzględna w sytuacjach, które miała. Praktycznie każdy moment, który łapali, dokumentowali bramką. My z kolei w szatni przy stanie 1:2 mówiliśmy sobie o tym, że trzeba trzymać mecz przy życiu, jak najdłużej nie możemy sobie pozwolić na stratę bramki już na początku drugiej połowy, w 49 minucie. Niestety, właśnie to się stało i Pogoń ułożyła mecz na tyle, że mogła grać z kontry. Przy czterech straconych golach na pewno będziemy musieli skupiać się głównie na obronie zespołu. Biorąc pod uwagę dwa ostatnie mecze oddaliśmy aż 17 strzałów z pola karnego. Strzeliliśmy z tego tylko dwie bramki. To zdecydowanie za mało, jak na to, co kreujemy. Odpowiedzialność nie leży tylko na zawodnikach linii defensywnej, ale i ofensywnej. Jeżeli prowadzisz na Pogoni, a później masz sytuacje, to musisz trafiać, po inaczej przeciwnik złapie swój moment i potem jest bardzo ciężko. Jestem rozczarowany postawą zespołu, jeśli chodzi o wynik spotkania. Mam poczucie, że tak jak Pogoń tydzień temu prawdopodobnie nie czuła, że mecz z Radomiakiem był na 1:5, tak my dzisiaj nie czujemy, że to był mecz na 4:1 dla Pogoni. Gratulacje dla rywali. Nam pozostaje dalej pracować i mieć świadomość, że musimy być lepsi.
Czy Pogoń czymś zaskoczyła...
– Rywale mieli ostatnio trudny moment. I medialnie i wynikowo. Nie ma nic lepszego niż prowadzić w Szczecinie i pójść za ciosem. Wiedząc o tym, że Pogoń, to bardzo mocna drużyna. Jeśli chodzi o kwestie taktyczne, Pogoń niczym nas nie zaskoczyła. To drużyna, która ma swój powtarzalny, skuteczny styl. Zaskoczył mnie mój zespół w kontekście tego, ile musi kreować, aby zdobyć bramkę.
Jaki był plan na mecz w Szczecinie?
– Jeśli chodzi o grę w defensywie, to chcieliśmy naciskać przeciwnika pressingiem, aby linia obrony nie miała czasu zagrywać piłek za plecy. Bardzo dużo zawodników atakuje linię defensywną przeciwnika, aby utrzymać piłkę za nią. Myślę, że z ataku pozycyjnego byliśmy akurat nieźli. Rywal więcej kreował z kontr i faz przejściowych. Wynik to jest jedno, ale jeśli chodzi o kwestie ofensywne, to dostarczyliśmy dużo piłek za plecy rywala. Mielimy dużo sytuacji strzeleckich z obrębu pola karnego i samej szesnastki, ale ich nie wykorzystywaliśmy. Tym jestem zawiedziony, że nie trafialiśmy tych sytuacji, które mieliśmy. To nie były stuprocentowe sytuacje. Np. trzecia bramka dla Pogoni, my praktycznie też mieliśmy dwie takie same sytuacje, najpierw Jacquesa Ndiaye, a potem Bartosza Wolskiego. Różnica polega na tym, że gospodarze z tego zdobyli bramkę, a my nie. Musimy być bardziej wyrachowani, grając w Szczecinie musimy do maksimum wykorzystać nasze sytuacje.
