

W drugiej kolejce piłkarze Motoru wybiorą się do Szczecina, gdzie w sobotę o godz. 17.30 zmierzą się z tamtejszą Pogonią. Zanosi się na trudną przeprawę, bo „Portowcy” będą chcieli udowodnić, że lanie w Radomiu, to był tylko wypadek przy pracy.

W pierwszej serii gier obrodziło niespodziankami. Wysokich porażek doznało kilka drużyn: Lech Poznań (1:4 z Cracovią), Jagiellonia Białystok (0:4 z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza) oraz właśnie Pogoń.
Drużyna Roberta Kolendowicza nieźle zaczęła spotkanie z Radomiakiem, miała swoje sytuacje, ale nie potrafiła zamienić ich na gole. Później to gospodarze przejęli inicjatywę i ostatecznie wygrali 5:1.
– Początek wyglądał całkiem nieźle. Mieliśmy cztery dogodne okazje. Niestety, nie potrafiliśmy zdobyć gola. Później straciliśmy to, co chcieliśmy mieć. Większą kontrolę. Druga połowa była tragiczna. Nasza organizacja gry bardzo mi się nie podobała. To dość duży falstart, zimny prysznic dla nas wszystkich – mówił po końcowym gwizdku Robert Kolendowicz, szkoleniowiec ekipy ze Szczecina.
W Lublinie nastroje są zupełnie inne. Motor wygrał na inaugurację z Arką Gdynia 1:0, a jedyne, do czego można się przyczepić to skuteczność. Żółto-biało-niebiescy powinni znacznie wcześniej zamknąć mecz, ale zmarnowali kilka świetnych szans. Już w pierwszej połowie powinno być 2:0, ale pudłowali: Jacques Ndiaye i Michał Król.
Po przerwie Senegalczyk wykorzystał świetne podanie Bartosza Wolskiego i zdobył jedynego gola. W końcówce beniaminek mógł pokusić się o wyrównanie jednak Marcel Predenkiewicz spudłował w doskonałej sytuacji. Remis nie byłby jednak sprawiedliwym wynikiem.
– Przez cały mecz mieliśmy bardzo dużą przewagę. Stworzyliśmy dużo okazji, powinniśmy je wykorzystać i zamknąć ten mecz. Wtedy grałoby się zdecydowanie łatwiej, a przeciwnik musiałby jeszcze bardziej się otworzyć. Jak jest tylko jeden gol przewagi, to wiadomo, że zawsze jest takie przepychanie. Nie zanosiło się jednak na bramkę dla Arki, to nie było tego typu spotkanie, bardziej pachniało drugim golem dla nas. Byłem bardzo spokojny w trakcie meczu. Cieszymy się, że sezon udało się rozpocząć od zwycięstwa, to bardzo ważne. Nie nastawiamy się jednak, że teraz będzie łatwiej, ale cieszymy się z trzech punktów – zapewniał po meczu Wolski.
W niedzielę drużynę z Lublina w roli pierwszego trenera znowu poprowadził Przemysław Jasiński. Mateusz Stolarski obserwował spotkanie z trybun, ze względu na czerwoną kartkę, którą obejrzał jeszcze w poprzednim sezonie. W sobotę wróci już na ławkę. Mecz w Szczecinie będzie jednak wyjątkowy dla Jasińskiego.
– Cieszę się, to będzie mój drugi mecz w Szczecinie. Fajnie, że się zobaczę z rodziną i znajomymi, chociaż na chwilę. Dni wolnych nie ma za wiele, więc rzadko jestem w rodzinnym mieście. Pogoń i Szczecin są w moim sercu, tam ukształtowałem się jako człowiek i trener. Kolejny etap, z którego bardzo się cieszę jest w Lublinie. Na pewno nie będzie to dla mnie wyjazd, jak każdy inny – przekonuje trener Jasiński.
Wszystko wskazuje na to, że do dyspozycji sztabu powinien być już Karol Czubak, a możliwe, że także Kacper Karasek. Obu nowych graczy z gry przeciwko Arce wyeliminowały drobne urazy.
Trzeba jeszcze dodać, że obie ekipy nie tak dawno temu walczyły o punkty na stadionie „Portowców”. 14 maja Kamil Grosicki poprowadził gospodarzy do wygranej 3:0. Jak będzie tym razem? Przekonamy się w sobotni wieczór. Pogoń ostatni raz u siebie w lidze przegrała 1 marca (0:3 z Lechem).
