

Kiedy ratujesz remis w doliczonym czasie gry, a później wygrywasz w Poznaniu z Lechem, to musi oznaczać, że jesteś na fali. Piłkarze Zagłębia Lubin ostatnio mają sporo powodów do radości, a humory w niedzielę spróbuje im popsuć lubelski Motor. Spotkanie zaplanowano na godz. 12.15.

Od kilku ładnych tygodni w meczach z udziałem „Miedziowych” nudy nie ma. W połowie sierpnia drużyna Leszka Ojrzyńskiego niespodziewanie rozbiła Lechię Gdańsk aż 6:2. W kolejnych występach kluczowe były końcówki spotkań. W Płocku Zagłębie przegrało 1:2 po golu z doliczonego czasu gry Ibana Salvadora.
Tydzień później Michail Kossidis uratował remis z Piastem Gliwice po tym, jak wykorzystał rzut karny w... ósmej dodatkowej minucie gry. Z kolei przed tygodniem Aleks Ławniczak zdobył pięknego gola przewrotką w Poznaniu, a Kossidis wykończył zespołową akcję i ekipa z Lubina niespodziewanie ograła na wyjeździe Lecha 2:1.
– Cieszymy się z tego zwycięstwa, bo punkty były nam bardzo potrzebne. Gratulacje dla całego zespołu, wierzyliśmy w plan, który założyliśmy przed meczem. Zakładaliśmy, że będziemy grać w niskiej obronie i liczyć na szybkie kontrataki, co sprawdziło się przy drugim golu. Przed nami jednak kolejne trudne spotkanie z Motorem – mówił po końcowym gwizdku trener Ojrzyński.
W Lubinie pewnie od dawna tak dobrych humorów nie było. W Lublinie po niedzielnym spotkaniu przeważa za to rozczarowanie. Po pierwsze, z powodu remisu 1:1. Po drugie, ze względu na postawę żółto-biało-niebieskich w drugiej części meczu. Motor zagrał dobrą pierwszą połowę przeciwko Bruk-Bet Termalice Nieciecza. Była dominacja, sytuacje, ale tylko jeden gol. Zabrakło drugiej bramki, która zamknęłaby spotkanie. Po przerwie obraz gry mocno się zmienił. „Słoniki” wyrównały, a później wypracowały sobie kilka znakomitych szans. W tej sytuacji remis trzeba uznać za sprawiedliwy.
– Stworzyliśmy kilka fajnych okazji i spokojnie mogliśmy zdobyć drugą bramkę, aby mieć już w tym meczu spokój. Wiadomo, że przy wyniku 1:0 coś zawsze się może wydarzyć. To pokazał rzut karny. Zagraliśmy dobrze, ale czegoś nam zabrakło, jeżeli chodzi o finalizację naszych akcji. Nie wiem też, co wydarzyło się w drugiej połowie, kiedy pozwoliliśmy rywalom na zdecydowanie więcej w naszym polu karnym – mówi Marek Bartos, obrońca żółto-biało-niebieskich.
A jak ocenia najbliższego rywala? – W tej lidze nie ma już łatwych zespołów, więc spodziewamy się ciężkiej przeprawy. Będziemy jednak przygotowani, bo chcemy wygrać w Lubinie – zapowiada Słowak.
Co ciekawe, „Miedziowi” w tym sezonie u siebie jeszcze nie przegrali. W trzech meczach zanotowali zwycięstwo i dwa remisy. Strzelili też aż dziewięć goli. Motor z czterech wyjazdów przywiózł za to cztery „oczka”.
