(fot. Wojciech Nieśpiałowski)
Rozmowa z Wojciechem Małeckim, bramkarzem Górnika Łęczna
- Z Wisłą Płock nie zagraliście źle, ale dwie szybko stracone bramki przy stanie 1:0 dla was zadecydowały, że przegraliście z nią kolejny raz.
– Od samego początku ten mecz układał się dla nas dobrze. Udało się szybko strzelić bramkę, ale później rywale dostali rzut karny. Można powiedzieć, że na chwilę straciliśmy kontrolę i to kosztowało nas utratę dwóch goli. Potem odzyskaliśmy rytm i graliśmy lepiej, ale po zmianie stron dostaliśmy bramkę na 3:1 i trzeba było gonić wynik. W końcówce udało się strzelić gola na 2:3 i było jeszcze trochę emocji. Mieliśmy dużo sytuacji, ale Wisła gdy tylko zbliżyła się pod nasze pole karne to zdobywała bramki.
- Panu też brakowało trochę szczęścia. Skapitulował pan trzy razy, ale w każdej sytuacji nie miał pan zbytnich szans...
– Jestem po to żeby pomagać kolegom, ale tym razem nie do końca mi się udało. Nie ma co rozpaczać, to już za nami. A przed nami jeszcze kilka meczów i zrobimy wszystko by jak najszybciej utrzymać się w ekstraklasie.
- Trener Smuda powiedział na konferencji prasowej, że sędzia wypaczył wynik meczu z Wisłą. Zgadza się pan z tym?
– Jeżeli trener tak powiedział to trzeba się pod tym podpisać. Nie widziałem powtórek, ale pewne głosy do nas dochodziły, że sędzia popełniał błędy. Ale czasu nie cofniemy i trzeba wygrać kolejne spotkanie.
- Z kolei Paweł Sasin ocenił, że za bardzo się zagotowaliście po stracie goli i błędach sędziowskich....
– W nasze poczynania wkradł się chaos. Mieliśmy kontrolę nad spotkaniem, a potem nagle ją straciliśmy. Trochę nam zajęło, aby wrócić do swojego rytmu. Niestety, są takie mecze, że prowadzi się grę, ale to przeciwnik był skuteczniejszy.
- Przerwaliście zwycięską passę. To może was zdemobilizować?
– Nie wydaje mi się. Byliśmy w stanie do końca naciskać Wisłę. To nie jest tak, że jedna przegrana zniweczy całą naszą pracę wykonaną na treningach. Trzeba zrobić analizę błędów, zregenerować się i pojechać do Gdyni po trzy punkty.
- Sergiusz Prusak mocno na pana naciska na treningach?
– Oczywiście. Ale fajne jest to, że nasza rywalizacja odbywa się na zdrowych zasadach. Nikt nie kopie pod nikim dołków. Dopingujemy się wzajemnie.