

Wracamy jeszcze do programu „Futbol Totalny”, który ukazał się na antenie TVP Sport. Kilka dni temu wziął w nim udział prezes Motoru Lublin Zbigniew Jakubas. A kiedy prezes pojawia się publicznie, to jak zawsze kibice mogli się dowiedzieć kilku „smaczków”.

Szef klubu z Lublina poza sytuacją drużyny i trenera Mateusza Stolarskiego opowiedział chociażby o letnim okienku transferowym.
– Dokonaliśmy siedmiu wzmocnień i sprowadziliśmy nie gorszych zawodników od tych, których mieliśmy. Karol Czubak potrzebuje czasu, ale mamy też: Fabio Ronaldo, Ivo Rodriguesa, na razie słabo wygląda Renat Dadashov. Są też Kacper Karasek i Florian Haxha, a do tego dwóch młodych: Bright Ede oraz Paskal Meyer. Cały nabór był za zgodą dyrektora sportowego i sztabu. Mam taką zasadę, że obaj panowie analizują dobre strony danego zawodnika i obaj podpisują się pod tym, że go sprowadzamy – wyjaśniał Zbigniew Jakubas na antenie TVP Sport.
Jeden z najbogatszych Polaków przyznał również, że stać go na to, aby płacić naprawdę pokaźne kwoty transferowe.
– Ja jestem w stanie ściągnąć zawodnika za 10 milionów euro, nawet za 50. Umówmy się, stać mnie na to. Trzeba jednak wziąć pod uwagę zarobki dla takiego piłkarza, rzędu 3-4 mln. Kto pokryje wtedy budżet na bieżąco? Ja jestem tutaj piąty rok, a włożyłem w ten klub 70 milionów zł. W zeszłym miesiącu dołożyłem 1,5 mln do pensji, autokar kosztował 2,5 mln, a akademia kolejne. Teraz widzę, że będę potrzebował wzmocnienia w obronie, bo została źle skonfigurowana, to jest fakt. Mamy pewne przemyślenia na ten temat – przekonywał.
Co ciekawe, Zbigniew Jakubas zapewniał także na antenie TVP Sport, że w lecie nie było żadnej oferty za Brighta Ede, nawet na 100 tysięcy euro. Wcześniej dyrektor sportowy, Paweł Golański mówił jednak, że transfer młodego defensora za grube milion, to nie jest wymysł mediów i dziennikarzy. Sprawy nie chciał za to komentować trener Mateusz Stolarski, który przyznał podczas środowej konferencji prasowej, że nie brał udziału w negocjacjach.
Jakubas rzucił jeszcze parę zdań na temat kibiców Motoru.
– U nas są dość chimeryczni. Można powiedzieć, że kibicem się bywa, a nie jest. Na mecz z Legią przyjdzie full stadion, a to znaczy, że ludzie przychodzą obejrzeć Legię, a nie Motor. Mnie osobiście to boli – przyznał prezes żółto-biało-niebieskich.
